DZIENNIKARZ Gratulacje, film wygląda niesamowicie. To naprawdę jazda, akcja, humor, romans, fabuła. Jak się wam pracowało z Michaelem Bayem?
PARKES To trochę jak praca z moim synem, który ma trzynaście lat i jest genialny. Nie, naprawdę Michael ma niepowtarzalny styl. Potrafi działać niezwykle intuicyjnie i na luzie. Właściwie im większa produkcja, im więcej samochodów, im więcej zamieszania - gdy oczekujesz, że reżyser się załamie, albo straci koncentrację - tym bardziej on jest zrelaksowany i skupiony. To naprawdę niesamowite. On jest po prostu stworzeniem z planu filmowego. Najbardziej ożywia się i jest najbardziej sobą, gdy kręci film.
DZIENNIKARZ Tak, jest jak dzikus na planie, ale przechodzi od jednej sceny w drugą.
MACDONALD Tak. Przy tym jest dziwnie zrelaksowany.
PARKES Absolutnie i wiesz….
DZIENNIKARZ Hm.
PARKES Niezamierzoną konsekwencją tego jest fakt, że chociaż on nie jest typem faceta, który siada i dyskutuje o motywacji ze swoimi aktorami, to tworzy tak energetyczną, ale jednocześnie zrelaksowaną, atmosferę na planie, że to pozwala aktorom wykonywać swoje zadanie najlepiej jak potrafią.
DZIENNIKARZ Naprawdę panuje nad wszystkim.
PARKES Hm.
DZIENNIKARZ Co było takiego w tym scenariuszu i w tej historii, że chcieliście wyprodukować ten film?
MACDONALD Właściwie historia pociągała nas z dwóch powodów. Po pierwsze uważaliśmy, że to bardzo fajny pomysł science-fiction. A ponieważ to historia science-fiction, która z punktu widzenia tego, co dzieje się dzisiaj w sprawie klonowania nie wydaje się nieprawdopodobna, to wydaje się widzom bliższa niż inne tradycyjnie pojmowane filmy tego gatunku. Równocześnie to bardzo ludzka opowieść. W sumie to historia tych dwojga niewinnych ludzi, którzy w trakcie filmu odkrywają kim są, jakie kłamstwo im wpajano i budzą się na świat. Dla nas to była ciekawa kombinacja i coś co mieliśmy nadzieję przyciągnie utalentowanych artystów.
DZIENNIKARZ Czy to był wasz pomysł, żeby akcję przenieść bliżej dnia dzisiejszego? Dlaczego to zrobiliście?
MACDONALD Tak. Tak. Stało się tak dlatego, że uważaliśmy, iż stan nauki nie jest tak odległy od pokazywanych czasów – początkowo to był rok 2050. Uważaliśmy, że publiczność łatwiej się będzie identyfikować z historią, która nie dzieje się w tak odległej przyszłości.
DZIENNIKARZ Jest straszniej gdy to dzieje się nieodległym czasie.
MACDONALD Tak.
PARKES Hm. Hm.
DZIENNIKARZ Walter, czy możesz opowiedzieć o czym jest ta opowieść?
PARKES To zawsze spada na mnie.
MACDONALD Tak. Opowiesz?
PARKES Tak. No cóż, na początku filmu poznajemy dwoje głównych bohaterów, granych przez Scarlett i Ewana. Wydaje się, że trafiliśmy do ostatniego bastionu ludzkości na zatrutej Ziemi, podziemnej kolonii, która podtrzymuje życie. To miejsce pod ścisłą kontrolą. To niezupełnie utopia. Ludzie mają nadzieję wygrać na loterii, która pozwoli im wyjechać do ostatniego wolnego od patogenów, ostatniego nadającego się do życia miejsca na planecie, zwanego Wyspą. Ta nadzieja trzyma ich przy życiu. Nasi bohaterowie odkrywają, a my wraz z nimi, że żadnej Wyspy nie ma, a oni są klonami. Zostali stworzeni jako biologiczne kopie innych ludzi, żyjących na powierzchni, i są trzymani w podziemnej kolonii na wypadek gdy tamci będą potrzebowali ich organów. Wszystko czym dotąd żyli to kłamstwo. To historia o tym jak tych dwoje, granych przez Ewana i Scarlett, odkrywa prawdę i wyrusza w niebezpieczną podróż, żeby odnaleźć ich odpowiedników wśród ludzi i spróbować powstrzymać ten proceder.
DZIENNIKARZ I wtedy wszystko wybucha. To wręcz niesamowity film z pościgami. Tyle w nim akcji…
PARKES Tak. Cóż, to ciekawe, bo musieliśmy zadbać, żeby pierwsza część wyglądała jakby to był prawdziwy film. Tak, żeby widza wciągnęło to pozornie satyryczne spojrzenie jak wyglądałoby takie nadmiernie kontrolowane społeczeństwo. Jest tu jakiś element napięcia i humoru, ale czuje się oczekiwanie na coś, co ma się zdarzyć. A gdy już ta dwójka znajdzie się w drodze, to zaczyna się ekscytująca jazda, która trwa aż do końca.
DZIENNIKARZ Tak, a pomiędzy nimi jest świetna chemia.
MACDONALD Mhm.
DZIENNIKARZ Gdybyście zechcieli opowiedzieć trochę o Scarlett i Ewanie. Ten związek powoli dojrzewa, bardzo podobał mi się to w pierwszej części.
MACDONALD Oczywiście mieliśmy nadzieję, że tak będzie. Uważaliśmy oboje są fascynującymi aktorami i mieliśmy przeczucie, że dobrze razem zagrają. Ale to zawsze tylko założenie, nie wiesz czy się sprawdzi aż zaczną się pierwsze tygodnie zdjęć. Dość wcześnie było widać, że pomiędzy nimi jest chemia, życzliwość i podobne poczucie humoru. Myślę, że to widać na ekranie.
DZIENNIKARZ Uważam, że to rzeczywiście widać. W ogóle mamy tu świetną, niepowtarzalną, zróżnicowaną obsadę. Możecie coś powiedzieć o Djimonie?
MACDONALD O tak, mieliśmy szczęście, że go pozyskaliśmy. Djimon stanowił ciekawy pomysł obsadowy do tej roli, to niestandardowy wybór. Obsadzając go właściwie zmieniliśmy trochę tę postać. Zatrudniliśmy go, a potem spojrzeliśmy na scenariusz, na to dokąd zmierza w trzeciej części filmu, i doszliśmy do wniosku, że to dużo bardziej złożona postać niż oryginalnie napisana. On dokonuje wielkiego moralnego zwrotu w filmie. Częściowo zainspirowało mnie kim Djimon jest jako człowiek. Jest w nim taki rodzaj człowieczeństwa i wszystkiego, co się pod tym kryje, że to wydawało się dobrym pomysłem dla postaci.
DZIENNIKARZ Jest naprawdę szczególnym człowiekiem. Wystarczy koło niego stanąć, żeby zobaczyć, że jest niezwykły.
MACDONALD Tak, tak.
PARKES Tak. Mamy szczęście, bo to już trzeci film, który z nim kręcimy. Wyprodukowaliśmy jego pierwszy film "Amistad" i oczywiście "Gladiatora".
MACDONALD "Gladiatora".
PARKES ...to niesamowite jak potrafił pokazać niezbędną tam siłę. Ale tutaj udowadnia, że umie grać z ogromną subtelnością. Jest wspaniała scena gdy po prostu turla długopisem po biurku. To chwila, w której zdajesz sobie sprawę, że on, przedtem sojusznik głównego antagonisty filmu, zaczyna przechodzić na stronę naszych bohaterów. To przykład bardzo subtelnego aktorstwa. Niesamowicie się rozwinął w ciągu zaledwie kilku lat.
DZIENNIKARZ Tak. Mamy kilka minut, więc porozmawiajmy konkretnie o scenach akcji i sekwencji z kołami pociągu, które spadają z ciężarówki i jak się wam jako producentom pracowało z Michaelem.
PARKES Cóż, jedną z niepowtarzalnych rzeczy u Michaela, jeśli chodzi o akcję, jest to jak bardzo realistycznie ona wygląda, w jak małym stopniu polega on na cyfrowych technologiach przy kręceniu tych sekwencji. Te ogromne metalowe szpule, które lecą w stronę kamery to w większości prawdziwe ogromne metalowe szpule. A te ciężarówki, które się przewracają, są rozrywane na połowę, albo wykonują salta, rzeczywiście są przystosowane, żeby to wykonać. Z punktu widzenia produkcji jest w tym więcej odpowiedzialności i wszystko jest tańsze, bo nie musisz nagrywać całej sceny, a potem zastępować wszystkiego efektami specjalnymi. Ale o wiele ważniejszy jest dreszcz emocji wynikający z tego, że to wygląda prawdziwie. Publiczność może wyczuć, że to jest prawdziwe.
DZIENNIKARZ (cicho) Tak.
PARKES Widzowie mogą rozpoznać: "To ujęcie komputerowe. A to prawdziwe ujęcie." W fakcie, że to naprawdę dzieje się przed kamerą jest coś, co przemawia do publiczności. To niepowtarzalne. Jest bardzo niewielka grupka reżyserów, którzy naprawdę potrafią kręcić sceny akcji w ten sposób.
DZIENNIKARZ Film mi się naprawdę podobał. To wszystko jest oszałamiające.
PARKES Super. To świetnie.
DZIENNIKARZ Dobrze więc, ostatnie pytanie…
PARKES Tak.
DZIENNIKARZ ...do was obojga, czy któreś z was chciałoby mieć klona gdyby było to możliwe?
MACDONALD Na filmie nigdy nie przyznałabym, że ...
PARKES Lubię myśleć o moim synu jako o moim klonie.
MACDONALD Tak, to prawda, wolę mieć dzieci.
PARKES Aha. I chciałbym mieć jej klona.
DZIENNIKARZ Jak to się stało, że zaangażowaliście się w ten projekt?
PARKES Kilka lat temu we trójkę wraz ze Stevenem Spielbergiem pracowaliśmy nad historią o klonach. Była oparta na powieści. Nie udało nam się jednak przełożyć jej na scenariusz. Daliśmy sobie spokój z powieścią, ale było w niej coś, co nadal nas intrygowało. Sześć czy siedem lat później Laurie i ja byliśmy na urlopie w Indiach. Dodzwonił się do nas ktoś z kierownictwa DreamWorks z informacją, że mają fascynujący scenariusz o dwóch klonach, które uciekają i przeżywają przygody. Opowiedział nam całą historię. To było coś podobnego do tego nad czym przedtem pracowaliśmy, ale ujęte z innego punktu widzenia. Szczególne było to, że historia opowiadana była z punktu widzenia klonów. Wystarczyło, że tego wysłuchaliśmy, żeby powiedzieć: "Naszym zdaniem zdecydowanie powinniście kupić ten scenariusz, a my może się w to zaangażujemy." Zaraz po powrocie przeczytaliśmy scenariusz i stwierdziliśmy, że jest fascynujący.
DZIENNIKARZ Świetnie. Ten film jest ciekawy, bo pomysł klonowania kiedyś wydawał się futurystyczny, ale teraz nie wydaje się taki odległy.
PARKES Tak.
MACDONALD Aha.
DZIENNIKARZ Moglibyście to skomentować?
MACDONALD Myślę, że w tym jest coś intrygującego. Gatunek science-fiction staje się dużo ciekawszy i dużo bardziej prowokacyjny, gdy odnosi się do aktualnych problemów. Oczywiście ten poziom klonowania jest odległy i najprawdopodobniej nigdy nie zostanie osiągnięty. Te klony są dorosłe, mają pełną świadomość. Wyglądają jak Ewan McGregor i Scarlett Johansson. Ale to prowokacyjne i mam nadzieję skłaniające do myślenia. I jestem przekonana, że dzięki temu film jest bardziej aktualny.
DZIENNIKARZ Gdy ten film wszedł do produkcji, jakie postawiliście sobie cele przy jego realizacji?
PARKES Pierwszy cel to ukończyć film w terminie, żeby trafił do kin latem 2005 roku.
MACDONALD Tak.
PARKES Nakręciliśmy ten film w bardzo krótkim terminie. Od momentu zakupu scenariusza do dzisiaj upłynęło niecałe piętnaście miesięcy. Wydaje mi się, że chcieliśmy zrobić film, który będzie głównie wakacyjnym, czysto rozrywkowym, autentycznym filmem akcji, ale który także przynajmniej dotknie paru ciekawych problemów osobowościowych i etycznych. Żeby przynamniej skłonił widzów do zadawania pytań. Dążyliśmy do tego, by te kwestie nie obciążyły zanadto filmu, ale żeby dzięki nim stał się ciekawszy. Przekonamy się, czy nam się udało, czy nie.
DZIENNIKARZ Świetnie. A dlaczego zdecydowaliście się powierzyć reżyserię Michaelowi Bayowi?
MACDONALD Skala filmu wymagała bardzo doświadczonego reżysera. A sceny akcji wymagały kogoś bardzo utalentowanego. Bardzo niewielu reżyserów potrafi kręcić filmy akcji tak jak on to robi, uczynić je tak autentycznymi i jednocześnie wciągającymi. Potrzebny był poza tym reżyser o bardzo wyrafinowanym wyczuciu obrazu i stylu, co przy tworzeniu świata przyszłości jest niezbędne. Naszym zdaniem to wyglądało interesująco, bo z jednej strony zadanie było odpowiednie dla wielu talentów Michaela, ale były tam też elementy jakimi dotąd się nie zajmował. To bardziej skomplikowana historia niż cokolwiek co robił przedtem. I jest w niej więcej historii postaci. Dla nas to na równi świetny pomysł science-fiction i czysta fabuła oparta na postaciach, rodzaj podróży dwóch niewinnych istot, które nie wiedzą kim są – i to dosłownie. Ruszają w drogę i odkrywają, że paradoksalnie to oni są w rzeczywistości bardziej ludzcy niż ich odpowiednicy. Sądziliśmy, że to intrygujące. Były więc te dwa elementy. Szukasz reżysera, który twoim zdaniem ma talent i umiejętności w danym gatunku, ale najlepiej znaleźć takiego, który dotąd nie robił dokładnie takiego filmu i to go zmusi do pewnego wysiłku.
DZIENNIKARZ A główna para aktorska, Ewan i Scarlett? Jak oni dostali się do ekipy? Dlaczego zdecydowaliście się właśnie na nich?
PARKES Po pierwsze, spójrz na nich. Mamy tu do czynienia z genetycznie stworzonymi idealnymi kopiami ludzi, których stać na to, żeby być kimkolwiek chcą. Jak na film science-fiction jest tu sporo wyzwań aktorskich. Oboje aktorów zainteresował pomysł, że klony są nieświadome świata, a wyruszają w głąb tego świata. To bardzo ciekawy garnitur emocjonalnych kwestii do odegrania. Zrozumieliśmy, że potrzebujemy kogoś więcej niż gwiazd kina akcji. Potrzebni nam byli aktorzy z prawdziwym wnętrzem. Mając Michaela Baya, który w dziedzinie kina akcji jest powszechnie znanym nazwiskiem, mieliśmy ten luksus, że mogliśmy wybierać obsadę nie z punktu widzenia oglądalności czy reklamy, ale potrzeb filmu, i zatrudnić najciekawszych, najbardziej fascynujących aktorów na rynku, żeby zagrali role Lincolna i Jordan. Ewan to ktoś, kto szybko staje się wyróżniającym się aktorem swojego pokolenia, który odniósł sukces w tym gatunku dzięki "Gwiezdnym wojnom". I obok mamy Scarlett, która nigdy nie grała w wielkiej hollywoodzkiej produkcji, ale od czasu "Między słowami" z pewnością udowodniła, że jest wschodzącą gwiazdą. Możliwość obsadzenia ich obojga w tym filmie była więc bardzo ekscytująca.