Student NEWS - nr 34 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia
Rozmawia dwóch mnichów, młody ze starszym na temat zbiorów znajdujących się w tamtejszej bibliotece.
- Mistrzu, wybacz, że pytam, ale co by się stało gdyby mnich przepisujący księgi się pomylił i jakieś zdanie przepisał błędnie?
- Nie, to niemożliwe, nikt się nie myli.
- No, ale jakby się ktoś pomylił, to co by się stało?
- Mówię ci, że nikt się nie myli, znasz tekst biblii na pamięć? Przyniosę ci jedną z pierwszych kopii i zobaczysz, że nic, a nic nie odbiega od tej z której i ty się uczyłeś...
- Mnich poszedł po ów tekst i nie ma go godzinę, dwie, trzy... w końcu młody mnich zniecierpliwił się i poszedł szukać mistrza. Znalazł go w bibliotece siedzącego nad dwoma tekstami biblii (jeden z którego się wszyscy uczyli, a drugi ten jeden z pierwszych kopii najbliższych oryginałowi) i płacze...
- Mistrzu co się stało?!?
- W pierwszym tekście jest napisane "będziesz żył w celi bracie", a w kolejnych kopiach "będziesz żył w celibacie"...
.            

Wyższe pełnosprawne wykształcenie

 

Wraz z nowym rokiem akademickim, powraca problem studentów niepełnosprawnych, tych, którzy mimo niepełnosprawności fizycznych lub umysłowych chcą wstąpić na drogę uzyskania dyplomu i wyższego wykształcenia. Niestety tym razem też się nic nie zmieniło. Mimo nagłaśnianych przez media licznych programów pomocy, na wszystkich potencjalnych studentów czeka szereg problemów, takich które nie zawsze da się pokonać bez pomocy życzliwych osób. Tych zwyczajnych, szarych ludzi.  Niestety problem dotyczy to także najbardziej renomowanych uczelni.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Magda, absolwentka wydziału biologii, Uniwersytetu Warszawskiego opowiada mi, że kiedy 10 lat temu składała papiery na studia, władze wydziału bezlitośnie eliminowały wszystkich niepełnosprawnych studentów. Wystarczyła nieprzychylna opinia ze szkoły średniej deklarująca niepełnosprawność aplikanta a natychmiast zamykały się wszystkie drzwi. Bez wyjaśnień. Władze ówczesnego wydziału biologii swoją decyzję motywowały tym, iż zajęcia odbywają się w różnych miejscach i studenci niepełnosprawni nie poradzą sobie z poziomem i regulacjami. Żaden z nich nie miał możliwości sprawdzenia się w sytuacji. W tamtych latach, programy pomocy studentom stawiały swoje niemowlęce kroki, w praktyce wszyscy niepełnosprawni musieliby liczyć na swoją siłę, jak i pomoc rodziny i znajomych. Nie było możliwości odwołań, zawód biologa był poza jakimkolwiek zasięgiem osób nie w pełni sprawnych. Zresztą nie tylko on. Nastawienie społeczne spychało na margines osoby niewidome czy też poruszające się na wózku.
Tak było 10 lat temu. A teraz?

 

Jak deklarują stosowne ustawy, wszyscy obywatele polscy powinni mieć równy dostęp do edukacji. Także tej wyższej. Owa edukacja, przynajmniej w teorii powinna odbywać się w systemie bezpłatnym. Czyli wszyscy za darmo. Marzenie? Niestety. Praktyka, życie i walka o przetrwanie na wydziale każdego studenta, dowodzi, że łatwa i darmowa edukacja to mit i nieprawda. Książki, akademik, nauka czy chociażby jedzenie – to wszystko wydatki, na które nie stać każdego potencjalnego żaka. Nie wszystko pokryje stypendium a to – wraz z nastającym rokiem zostało jeszcze obniżone.

 

Najgorzej w samej sytuacji odnajdują się studenci niepełnosprawni. Ci, na co dzień muszą zmagać się z problemami, które dla reszty studentów mogą wydawać się błahe i nieznaczne. Ciężkie drzwi czy też wykład na pierwszym piętrze bez windy lub stosownych oznakowań dla osób niedowidzących – takich i innych problemów nie rozwiąże stosowna ustawa, bo przecież takich ustaw – pisanych palcem na wodzie – mamy już bardzo wiele.

 

Słowo i czyn

 

W teorii, studentom niepełnosprawnym, w uzyskaniu dyplomu wyższej uczelni pomóc mają tzw. technologie wspomagające. Poprzez pojęcie określamy wszystkie pomoce
i usługi, które studentom niepełnosprawnym mają dać równe możliwości studiów, takie jakie zapewnione są studentom w pełni zdrowym. To tyle jeśli chodzi o teorię. W praktyce, dostęp do nich jest jednak niezmiernie ograniczony, lub też program wspomagający w ogóle nie jest uwzględniony w uczelnianym budżecie. Niestety, w zakresie dopuszczania osób niepełnosprawnych do studiów wyższych, Polska stawia w zasadzie pierwsze poważne kroki a za naszymi zachodnimi sąsiadami jesteśmy jeszcze daleko w tyle.

 

Najczęściej spotykanym zjawiskiem pomocy na polskich uczelniach są tzw. serwisy, czyli kadra specjalistów w zakresie każdej niepełnosprawności, mająca do własnej dyspozycji zaplecze technologiczne przystosowane do współpracy właśnie z tymi studentami. Po raz kolejny, to w większości uczelni tylko pusta definicja. W rzeczywistości wiele uczelni jest jeszcze w podstawowym stopniu wdrażania procedur mających na celu do umożliwienie studentom niepełnosprawnym zamierzonej równości lub chociażby samych studiów. Ponadto, wiele szkół wyższych w ogóle udaje, że kwestia studentów niepełnosprawnych nie istnieje, pozostając tym samym biernymi na ich problemy.

 

Po pierwsze rodzina

 

Jakkolwiek wydawać się to może niewiarygodnie, pierwszą przeszkodą w studiach osób niepełnosprawnych jest często ich własna rodzina. Osoby po wypadkach, czy też cierpiące na choroby przewlekłe, są często przymuszane przez własną rodzinę do uczęszczania do szkół specjalnych, co dodatkowo izoluje ich od społeczeństwa i utwierdza w poczuciu niższości.

 

Wchodzę na forum niepełnosprawnych studentów. Nie muszę długo szukać. – Cała rodzina chciała żebym specjalnej szkoły średniej – pisze Joanna, która od wczesnych lat dziecięcych porusza się na wózku. – Moja mama całymi dniami wmawiała mi, że nie poradzę sobie w niedostępnym dla mnie „normalnym” świecie. Wszystko musiałam zdobywać własnym uporem.

 

Dzisiaj Joanna studiuje na trzecim roku dziennikarstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mimo, iż na wykłady na piętrze często muszą wnosić ją koledzy, stara się nie narzekać. Twierdzi jednak, że mama dalej nie wierzy w jej możliwości. – Chyba już do końca świata będę musiała jej udowadniać, że stać mnie na więcej – mówi.

 

Psychologowie i terapeuci zgodnie twierdzą, że opieka nad rodzinami osób niepełnosprawnych to klucz do samodzielności tych ostatnich. Przyzwyczajeni do tego, że niepełnosprawni w pełni polegają na ich pomocy, często mają problemy w przysłowiowym „uwolnieniu” swoich dzieci czy rodzeństwa. W szczególności podatni są na to rodzice, którzy – tak samo jak rodzice Joanny, nie chcą nawet rozważać wyprawy własnego dziecka na studia. Przysłowiowe postawienie na swoim może okazać się trudne, jednak – w opinii specjalistów – pokazanie, że umiemy, że stać nas na wiele może okazać się kluczem do przyszłości na uczelni.

 

Egzaminy wstępne

 

Kiedy już jednak uda się pokonać barierę nadopiekuńczej rodziny, potencjalnego studenta czekają egzaminy wstępne. Nie można tutaj liczyć na jakąkolwiek taryfę ulgową, bo studenci niepełnosprawni muszą zdać takie same egzaminy jak wszyscy inni. Istnieje jednak możliwość zdawania egzaminu w tzw. formie alternatywnej.  Nie oznacza to, że forma samego egzaminu lub jego zakres zostanie zmieniony – w praktyce  jest to jedynie dostosowanie samego egzaminu do specyficznych potrzeb osoby niepełnosprawnej, czyli zmiana sposobu przeprowadzenia, a nie samej treści. Do formy alternatywnej mogą należeć chociażby: zmiana formy pisemnej na ustną, możliwość zdawania przy pomocy formularzy wydrukowanych inną wielkością czcionki lub Brailem, czy też zdawanie egzaminu z pomocą asystenta wyznaczonego przez komisję rekrutacyjną.

Na większości uczelni, aby zdawać egzamin w formie alternatywnej należy – już podczas samej centralnej rejestracji – zaznaczyć prośbę o dostosowanie egzaminu do swoich możliwości. Po pozytywnym rozpatrzeniu aplikacji, należy jeszcze napisać stosowne podanie do komisji rekrutacyjnej na kierunku, na którym osoba niepełnosprawna zamierza studiować. Poinformowane o niepełnosprawnym aplikancie, władze uczelni są zobowiązane prawnie do zapewnienia mu jak największych udogodnień podczas toku studiów.

 

Należy jednak pamiętać, że niestety nie wszystkie uczelnie stoją przed studentami otworem. Niekiedy, schorzenia u osób niepełnosprawnych eliminują ludzi z możliwości wykonywania różnych zawodów. Wtedy, dla dobra kandydata, w przypadku aplikacji, uczelnie odradzają podjęcia toku studiów. Powód? Po ich ukończeniu nie ma możliwości otrzymania pracy – w wielu zawodach wymagana jest 100% sprawność fizyczna i psychiczna.

 

Student niepełnosprawny to problem

 

Większość uczelni chwali się, że jest całkowicie przystosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych. Udogodnienia, na które jeszcze nie tak niedawno wydziały nie chciały wydawać pieniędzy, wymogła na nas Unia Europejska jak i rosnąca akceptacja osób niepełnosprawnych jako pełnoprawnych członków miejskich i wiejskich społeczności.

Dzisiaj kolorowe foldery aż roją się od ofert specjalnie przystosowanych sal, zaadaptowanych miejsc jak i technik studiowania. Przeważnie jednak są to uczelnie prywatne bo te państwowe – nie mają pieniędzy na przeprowadzenie wszelkich udogodnień.

Niestety prawie nikt nie prowadzi dzisiaj dokładnych statystyk osób niepełnosprawnych, uczących się na poszczególnych wydziałach. Zadziwiającym pozostaje fakt, że większość wydziałów czy też szkół nie jest w stanie podać dokładnej liczby osób niepełnosprawnych, czy też stopnia samej niepełnosprawności własnych studentów, co zdaje się stanowić kluczowy fakt w rozwiązywaniu ich problemów. Ponadto, klasyfikacja niepełnosprawności według porażającej większości polskich uczelni jest zbyt zawężona i  niedostateczna.
- Programy pomocy dla niepełnosprawnych są wyjątkowo nietolerancyjne i skierowane do niepełnosprawnych z wadami wzroku, głuchoniemych i poruszających się na wózkach inwalidzkich, zapominając o tym, że 65% niepełnosprawnych to osoby posiadające orzeczenia o niepełnosprawności z ogólnego stanu zdrowia i tym samym nie przysługuje im pomoc udzielana za pośrednictwem PEFRON-u i MOPS – tłumaczy mi Janusz Majewski, prezes stowarzyszenia Collegium Coexistere, organizacji pomocy dla osób niepełnosprawnych. Jego stowarzyszenie to niepaństwowa inicjatywa pomocy ludziom, ze wszelkim rodzajem niepełnosprawności. Niezależnie od jej rodzaju. Nie ulega bowiem wątpliwości, że dyskryminacja miażdżącej większości osób niepełnosprawnych przez państwowe programy zmusza studentów do szukania pomocy w organizacjach prywatnych. Zapomoga państwowa – jeśli już jest – nie ma żadnego znaczenia w stosunku do ponoszonych kosztów.

- Robię doktorat – opowiada Ewa, słuchaczka studium doktoranckiego, od 12 lat praktycznie niewidoma – To był raczej przymus, niż moje pragnienie bo po studiach magisterskich okazało się, że zapotrzebowanie na niepełnosprawnych pracowników się skończyło a na pomoc państwa nie mam co liczyć – dodaje. Kiedy pytam o kwestie finansowe, Ewa uśmiecha się gorzko. – Z tytułu niepełnosprawności mam 50 % zniżki na komunikację i rentę socjalną, której wysokość urąga ludzkiej godności. Z powodu złego ustawodawstwa nie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc ze strony państwowej. Kończę studia i wyjeżdżam na zachód bo tam ludzie żyją godnie – dodaje.

 

Bezinteresowne coś

 

Zawsze lepiej jest liczyć na pomoc prywatną. Nie znaczy to jednak, że wszystkie organizacje prywatne bezinteresownie udzielą pomocy. Znajdą się też tacy, co chcą skorzystać na cudzej krzywdzie. Jak twierdzi Janusz Majewski, część winy za brak pomocy spoczywa na złych przepisach i ustawodawstwie. - Kryteria przyznawania pomocy niepełnosprawnym zostały ustanowione bezmyślnie natomiast fundacje i stowarzyszenia działające na rzecz osób niepełnosprawnych działają z reguły lokalnie ograniczając się do pomocy niepełnosprawnym z określonym statutowo schorzeniem np. stowarzyszenie diabetyków pomaga tylko diabetykom i z przykrością muszę przyznać, że 60% organizacji pozarządowych posiadających w celach statutowych pomoc niepełnosprawnym jest zawiązywanych z pobudek populistycznych lub komercyjnych – opowiada.

 

Całkowicie pominięci w prawnej kategoryzacji zostali studenci z chorobami i zaburzeniami  na tle psychicznym. Tutaj największym problemem nie jest jednak pomoc państwa ale społeczna nietolerancja i odsuwanie takich ludzi poza wszelki społeczny margines. Wychodzi tutaj na jaw nieznajomość podstawowej wiedzy z zakresy medycyny. Często boimy się – absolutnie irracjonalnie – zarażenia, skażenia i odsuwają osoby chore na bok, izolując ich od reszty „zdrowych”  ludzi.

Rozmawiam z Robertem, studentem ostatniego roku jednego z wydziałów na Uniwersytecie Jagiellońskim. Robert od 14 lat choruje na epilepsję. O jego chorobie krążą w Polsce już mity. O tym, że jest chory wie tylko rodzina i nieliczni znajomi, bo reszta– ci, którym zdecydował się powiedzieć – z niczym niewyjaśnionym ani nieusprawiedliwionym strachu zerwali z nim kontakty. Po drugim roku Robert miał napad.  Dwa miesiące później musiał zmienić uczelnię. – Tam wpisane było, że mam epilepsję, sekretarka potrafiła cofnąć się przede mną, jakby to było zaraźliwe. Studenci wytykali mnie palcami – opowiada. Szybkie przeniesienie załatwili rodzice, uruchamiając wszystkie znajomości. Dzisiaj w wielkiej biurokratycznej studenckiej machinie łatwiej jest mu ukryć swoją chorobę. Ataku nie miał od feralnego uczelnianego dnia– Może się nie wyda – twierdzi.

 

Fakt dyskryminacji studentów przez samych studentów potwierdza Janusz Majewski.
- Osobiście znam studenta leczącego się z powodu schizofrenii. Na pierwszym roku zrezygnował on z nauki i o zgrozo nie z powodów kłopotów w nauce lecz z powodu „umilenia” mu życia  przez innych studentów. Obecnie kontynuuje on naukę na innym wydziale i osiąga wspaniałe wyniki- opowiada.

 

 

Co więc można zrobić? Jak twierdzą specjaliści, w kwestii osób niepełnosprawnych należy w Polsce zrewolucjonizować prawo ustawodawcze, przyznając studentom niepełnosprawnym adekwatną pomoc w zakresie uzyskania dyplomu wyższej uczelni. Wszystkim niepełnosprawnym. Należy ponadto uczulić poszczególne uczelnie na problemy sygnalizowane nie tylko przez statuty ale samych studentów niepełnosprawnych, bo to właśnie oni – a nie nikt inny – stali się mimowolnymi ekspertami od własnego życia. Jak sami twierdzą zacząć należy nie od obietnic złotych gór i przeróżnych form dofinansowania – ale od małych rzeczy, takich co na co dzień mogą uczynić życie nieznośnym i niemożliwym.

 

Uniwersytet Warszawski

 

Uniwersytet Warszawski uważany jest za jedną z najlepiej przystosowanych do potrzeb osób niepełnosprawnych placówek w całym kraju. Nie ulega wątpliwości, że jest też jedną z tych szkół, która jako jedna z pierwszych rozpoczęła promocję studiów dla osób z dysfunkcjami ruchu i ciała. Dla osób niepełnosprawnych uczelnia otworzyła swoje drzwi już na początku lat 90tych. W ramach programu „Uniwersytet Dla Wszystkich” powołano wtedy specjalnego pełnomocnika Rektora ds. Osób Niepełnosprawnych. Dziś, zdecydowanie lepiej funkcjonujące Biuro ds. Osób Niepełnosprawnych oferuje studentom niepełnosprawnym pomoc, we wszystkich problemach, jakie mogą ich spotkać na samej uczelni. Do biura mogą się zgłaszać niesprawni ruchowo, niewidomo i przewlekle chorzy. Niestety, tutaj również zabrakło miejsca na bardziej rozległą klasyfikację i definicję samego słowa „niepełnosprawność”.

 

 W zakresie pomocy, do swoich niewątpliwych sukcesów pracownicy UW zaliczają organizację specjalnego transportu  dla osób na wózkach oraz Biblioteki Książki Mówionej i specjalnego Centrum Komputerowego z przystawkami mówiącymi dla osób słabo widzących lub też niewidomych. To wszystko  zaliczane jest na opinię uczelni jako przyjaznej dla studentów niepełnosprawnych. W praktyce? To tylko mała kropla w rozległym morzu potrzeb.

- Chciałem skorzystać z biblioteki w Instytucie Filozofii. Może i zamontowali podjazd, ale nie byłam w stanie poradzić sobie z koszmarnie dla mnie ciężkimi drzwiami. Po sforsowaniu tej przeszkody na piętro musieli wnosić mnie znajomi – opowiada Damian, absolwent polonistyki, od 12 lat po, ruszający się na wózku. Dzisiaj z humorem podchodzi do swoich ówczesnych problemów i potrafi opowiadać o borykaniu się z przeróżnymi przeszkodami. Słynną dla niego, jak i dla innych niepełnosprawnych studentów jest już opowieść o wirtualnej windzie Szkole Języków Obcych. Sprawa została nagłośniona przez media już wtedy kiedy do windy nie można było nawet wchodzić. Na szczęście dzisiaj wszystko funkcjonuje już poprawnie.

 

Szacuje się, że na UW studiuje około 500 osób niepełnosprawnych. Statystyki są pocieszające, bo jeszcze dziesięć lat temu było ich zaledwie kilkadziesiąt. W stosunku do liczby ponad 50 tysięcy wszystkich studentów to wciąż bardzo niewiele. Nie zmienia się też stosunek społeczeństwa a sami niepełnosprawni są sceptycznie nastawieni do zapowiadanych zmian na lepsze. Nie wierzą, że wszystkie budynki kiedyś znajdą się w ich zasięgu. – Jest jeszcze bardzo ale to bardzo dużo do zrobienia. Ja osobiście nie wierzę, że student na wózku kiedykolwiek będzie w stanie być całkowicie niezależny. – mówi Damian z goryczą.

 

Postępowa Akademia Podlaska

 

Jak głoszą statystyki, Akademia Podlaska w Siedlcach to dzisiaj  - obok UW – najlepiej przystosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych szkoła wyższa. Program otwarcia wydziałów „uczelnie bez barier” został rozpoczęty jako jeden z pierwszych bo już w 1989 roku.  Dziś, niewątpliwie ogromna – jak na polskie warunki oczywiście – jest na uczelni liczba studentów niepełnosprawnych. Obecnie stanowią oni około 5 % ogółu co skupia na uczelni uwagę wszystkich tych, którzy dopiero uczą się tolerancji osób z dysfunkcjami.

 

Akademia Podlaska może się dzisiaj pochwalić doskonale wyposażoną  bazą rehabilitacyjną i pracownią informatyczną. W statucie szkoły każdy niepełnosprawny student ma zagwarantowanego opiekuna, który ma pomóc mu w pokonaniu wszystkich problemów, zarówno w poruszaniu się po uczelni, jak i w samej nauce. Zdarzają się oczywiście swoiste wpadki, takie jak nieoczekiwana zmiana opiekuna po kilku latach studiów ale uczelnia rzetelnie pracuje nad wyeliminowaniem wszelkich niedogodności i zapewnieniem osobom niepełnosprawnym maksymalnie komfortowych i ułatwionych warunków podczas toku studiów. – Robimy wszystko na co pozwalają nam środki finansowe – zapewniają mnie przedstawiciele władz administracyjnych. W stosunku do innych uczelni, to i tak wiele.

 

Ludzki Uniwersytet Jagielloński

 

Najstarsza w Polsce uczelnia chwali się tym, że do każdego studenta niepełnosprawnego podchodzi indywidualnie. Wśród władz uniwersyteckich aktywnie działa Pełnomocnik Rektora ds. Osób Niepełnosprawnych, funkcja którą dzisiaj nie może niestety poszczycić się większość uczelni. Indywidualnym podejściem,l władze UJ określają opracowanie systemu studiów zależnych od stopnia jak i rodzaju dysfunkcji. Podejście uczelni to krok naprzód w stosunku do pozostałych szkół, bo Uniwersytet Jagielloński nie ogranicza pola działania do specyficznych dysfunkcji ale pozostaje otwarty na wszelkie rodzaje ułomności. Wszystko poprzez osobisty kontakt. Ponadto, uczelnia gwarantuje także pełną poufność w rozpatrywaniu danych każdej osoby, co zdecydowanie minimalizuje ilość osób jakie mogą dowiedzieć się o chorobie aplikanta.

 

Władze UJ zdecydowanie preferują kontakt osobisty. Zamiast wysyłania serii stosownych podań i rozpatrywania ich miesiącami, jak to często bywa na innych uczelniach, tutaj osoba niepełnosprawna, chętna do podjęcia studiów proszona jest o osobisty kontakt z biurem na uniwersytecie.

 

A najbardziej nieprzystosowany…Białystok

 

Nie wszędzie jest jednak chociażby dobrze. W rankingu najbardziej nieprzystosowanych dla niepełnosprawnych pierwsze miejsce należy się bezwzględnie miastu Białystok. Jako jedno z niewielu, pozostaje miastem, gdzie większość urzędów, kin, restauracji czy też pubów jest dzisiaj jeszcze niedostępna dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich. Szkolnictwo wyższe też nie jest wyjątkiem.

 

Szacuje się, że na uczelniach 15 białostockich uczelniach studiuje ponad 40 tysięcy studentów. Nie ma dokładnych danych, co do liczby osób niepełnosprawnych.  Wiadomo jednak, że w zakresie przystosowania uczelni do potrzeb niepełnosprawnych, publiczne są znacznie w tyle tych prywatnych.

 

Najstarszymi uczelniami w mieście są Politechnika Białostocka oraz Akademia Medyczna. Żadna z nich nie jest przystosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych. Sporadyczne podjazdy nie pokrywają nawet ułamka procenta prawdziwych potrzeb. Nieprzystosowane do studentów z dysfunkcjami są także Wydział Sztuki Lalkarskiej przy Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza oraz filia warszawskiej Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina. Studenci niepełnosprawni traktowani są w sposób marginalny a problem zostaje przez władze poszczególnych uczelni bagatelizowane.

 

W pomocy studentom niepełnosprawnym idą uczelnie prywatne. W mieście istnieje jeden z najmłodszych w kraju uniwersytet, utworzony na zasadzie filii Uniwersytetu Warszawskiego. Kolejne jego wydziały są  przystosowane do potrzeb osób z wszelkim rodzajem dysfunkcji fizycznych. Bez przeszkód można studiować w Wyższej Szkole Finansów i Zarządzania, która została w pełni przystosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych. Ponieważ jednak jest to uczelnia prywatna, studia wiążą się z poniesieniem kolejnych, czasem bardzo wysokich kosztów.

 

Pozostają w tyle…

 

Wiele uczelni problem niepełnosprawnych studentów traktuje cały czas jako nieistniejący. Niestety, nie dotyczy to tylko tych w mniejszych miejscowościach, gdzie inwestycje – w większości finansowane przez fundusze unijne -  nie przebiegają tak samo sprawnie jak w wielkich metropoliach. Wśród warszawskich uczelni studenci niepełnosprawni najczęściej skarżą się na Uniwersytet Kardynała Wyszyńskiego. Jako stosunkowo młoda uczelnia nie miał on jeszcze szans aby w pełni skoordynować swoje budynki i wydziały z potrzebami niepełnosprawnymi.

Jak sobie pomóc? Tam gdzie nie ma pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych, funkcję kontaktów spełniają samorządy studenckie. To one najlepiej koordynują pracę między wykładowcami a niepełnosprawnymi studentami. To właśnie zwykli ludzie a nie przedstawiciele rządu i państwa starają się najbardziej. To oni są często nieocenioną pomocą i to oni potrafią zrealizować niemożliwe.

 

A przede wszystkim najważniejsze. Nie należy się poddawać. Każdy ma prawo do edukacji. Nawet ten, który nie wyobraża sobie, że mógłby wyjść z domu i – razem z pełnosprawnymi studentami – uczestniczyć we wszystkich zajęciach. Dyplom nie jest tak daleko jak mogłoby się wydawać. – To nieprawda, że niepełnosprawni mogą robić tylko szczotki i nie mogą mieć większych aspiracji – mówi Joanna patrząc na swój indeks – Potrzeba tylko wiele, wiele wiary.

 

Marta Czabała