Kiedy rozpoczynały się prace związane z ekranizacją książki Charlie i fabryka czekolady, producenci Brad Grey i Richard Zanuck nie mieli zielonego pojęcia, w co się pakują. – To był największy projekt, z jakim miałem do czynienia w trakcie mojej całej kariery, nie tylko jako producent, ale w ogóle jaki szef studia. Jest największy pod względem środków, zaangażowania i koniecznej wyobraźni – mówi Zanuck, uhonorowany Oskarem za film Wożąc panią Daisy i laureat przyznawanej przez Akademię nagrody Thalberga z 1991 roku.
- Mamy tutaj książkę o dużym potencjale, mówię o samej stronie wizualnej. Byliśmy niezwykle podnieceni samą myślą o stworzeniu filmu na skalę oczekiwań Rolada, bez żadnych kompromisów, o włożeniu w ten film uczucia równego uczuciu autora książki – mówi Grey, piastujący obecnie stanowisko prezesa Paramount Pictures Motion Picture Group, czterokrotnie nagrodzony prestiżową nagrodą imienia George’a Fostera Peabody’ego, laureat nagród Emmy i Złoty Glob za serial Rodzina Soprano, w trakcie swojej kariery siedemnastokrotnie nominowany do nagrody Emmy jako producent niezależny. – Nie spieszyliśmy się ze scenariusze, nie spieszyliśmy się z doborem obsady, w końcu udało nam się zebrać zespół, który podzielał nasze uczucia do książki.
Filmowcy starali się także o wsparcie i współpracę ze strony Felicity Dahl, żony zmarłego w 1990 roku autora książki, sprawującą opiekę nad jego spuścizną. Mówi Grey – Bez jej błogosławieństwa, nie byłoby filmu.
Dahl, producentka wykonawcza filmu, zgadza się co do oceny skali projektu. – Adaptacja książki tego rodzaju jest prawdziwym wyzwaniem, nie przypuszczam, by na świecie było jakieś dziecko, które nie czytało lub nie zna tej opowieści. Każdy dzieciak chce być Charliem. Wdowa po autorze z radością przekonała się, że producenci zebrali do pracy nad projektem grono wspaniałych, kreatywnych ludzi, potrafiących ogarnąć dzieło jej męża. Jak sama mówi: - To idealna grupa: Roald Dahl, Johnny Depp i Tim Burton, najlepsza i działająca w całkowitym porozumieniu.
Książka Charlie i fabryka czekolady została opublikowana w 1960 roku, niedawno obchodzono czterdziestą rocznicę jej pierwszego wydania. Nadal pozostaje jedną z ulubionych lektur dzieci i ich rodziców, przez cztery dekady sprzedano ponad trzynaście milionów egzemplarzy na całym świecie. Książkę przetłumaczono na 32 języki. Jej niesłabnąca popularność jest świadectwem tego, jak doskonale autor rozumiał, doceniał i kochał dzieci. Mówi Grey: - Swoich czytelników nigdy nie traktował z góry, zawsze też doceniał ich inteligencję.
Johnny Depp, występujący w filmie w roli Willy’ego Wonki, docenia zwłaszcza - niespodziewane zwroty akcji w twórczości Dahla. Czytelnik ma wrażenie, że fabuła zdążą w jakimś kierunku, gdy nagle pojawia się coś nowego, inna alternatywa, inny kierunek, dzięki temu czytelnik musi myśleć. Charlie i fabryka czekolady to wspaniała opowieść umoralniająca. Jest to jednak również doskonała historia, pełna magii i zabawy.
Choć książka jest bardzo popularna wśród dzieci, jej dorośli miłośnicy są zgodni – To coś więcej niż książka dla dzieci – mówi Zanuck. – Oczywiście, to dzika opowieść, pełna słodkości nibylandia, ma jednak o wiele głębsze implikacje emocjonalne. Postać Wonki, to kim jest i kim staje się na koniec książki, jego więzi z młodym Charliem, to wszystko jest bardzo poruszające. To bajkowa opowieść poruszająca serca.
Kiedy nadszedł czas wyboru reżysera, Tim Burton był idealnym kandydatem. – Przyglądając się jego dziełom widać, że w każdym zrealizowanym przez siebie filmie kładzie nacisk na inteligencję, co doskonale pasuje do opowieści takiej jak ta – mówi Grey. – Podobnie jak Dahl zawsze docenia wyrobienie swoich widzów. Już w trakcie naszej pierwszej rozmowy było jasne, że Tim jest fanem książki i chce być jej wierny w możliwie największym stopniu, co doskonale odpowiadało naszym planom.
- Jedną z ciekawych cech tej książki jest fakt, że pomimo tego, iż jest ona tak plastyczna i szczegółowa, nadal zostawia ogromne pole dla wyobraźni czytelnika – uważa Burton. – Dzięki temu czytelnik może sam wyobrażać sobie akcję książki, co – moim zdaniem – jest jedną z największych zalet Dahla jako pisarza.
- Niektórzy dorośli zapominają jak to jest być dzieckiem – Rolad nigdy tego nie zapomniał – kontynuuje Burton. – W książce mamy więc postaci przypominające ludzi znanych nam z życia, dzieci z którymi chodziliśmy do szkoły, jednak jednocześnie są to odwieczne, archetypowe postaci, pojawiające się w mitologii i w bajkach. To mieszanka emocji, humory i przygody, dzięki temu ta opowieść jest ponadczasowa, nie wyrasta się z niej. Autor książki żywo pamiętał swoje uczucia z wieku dziecięcego, potrafił jednak przekazać je poprzez perspektywę osoby dorosłej. Dzięki temu można wracać do książki i za każdym razem, kiedy się ją czyta, odkrywa się w niej nowe rzeczy, a wiek czytelnika nie ma większego znaczenia.
Burton pracował już wcześniej z Felicity Dahl w trakcie produkcji animowanego filmu fantastycznego z 1996 roku James and the Giant Peach, na podstawie innej książki Rolada. Żona autora była tym bardziej zadowolona, gdy reżyser trafił do obsady filmu. Widzi w nim odbicie pewnych cech swego zmarłego męża – „kreatywność i poczucie humoru”. Dodaje też – Żałuję, że Rolad nie może pracować z Timem, razem stanowiliby wspaniały, twórczy duet.
- Mamy tutaj – mówi Zanuck – mieszankę tych dwóch genialnych umysłów. Tim zwraca uwagę na intencję autora, lecz dodatkowo nadaje im własny, niepowtarzalny styl.
Na wczesnym etapie reprodukcji, Burton odwiedził dom Dahl i zajrzał do surowej, nieogrzewanej pracowni, w której Rolad pisał swoje książki. Z dala od hałasów i zamieszania domu, było to jego prywatne, spokojne sanktuarium. Burton był zadziwiony, jak bardzo pomieszczenie to przypominało biedny domek Charliego Bucketa. Felicity Dahl potwierdziła, że najprawdopodobniej pomieszczenie to było inspiracją dla opisu domu Bucketów. Poruszony tym doświadczeniem, Burton powiedział: - Czułem, że nadajemy na tych samych falach. Niesamowite, jak bardzo podobne są te pomieszczenia. Roald wykorzystywał nawet zwinięte kawałki tektury, by wyprostować chyboczące się biurko. Nigdy nie miałem okazji poznać go osobiście, ale poprzez jego dzieła czuję, że mam z nim wiele wspólnego.
Scenarzysta John August (Duża ryba) ma własne, specjalne wspomnienia związane z Roaldem Dahlem.
- Kiedy byłem w trzeciej klasie – wspomina – mieliśmy napisać list do kogoś sławnego. Prawie wszyscy wybrali Jimmy’ego Cartera, który był wówczas prezydentem, jednak ja wybrałem Roalda Dahla, autora mojej ulubionej książki Charlie i fabryka czekolady. Niesamowite, ale odesłał mi pocztówkę, z Anglii. Miałem wtedy dziesięć lat i był to mój pierwszy kontakt z autorem. To była jedna z tych rzeczy, jakie zainspirowały mnie do zajęcia się pisaniem. Z tego powodu adaptacja jego książki dla potrzeb filmu była dla mnie wielkim zaszczytem i wiązała się z wielką odpowiedzialnością.
Augusta w całej historii najbardziej porusza to, że: - Choć Charlie jest bardzo biedny, nie ma wiele do jedzenia, mieszka w małym domku, w którym żyją też wszyscy, których kocha – matka, ojciec i wszyscy dziadkowie. To wielki dar, tak powinno mieć każde dziecko.
Opierając się na książce, jak i na wskazówkach filmowców, August utrzymał akcję filmu w miejscu i w czasie bliżej nie określonym. – To miejsce poza czasem – stwierdza Grey. – Nie ma znaczenia, czy akcja dzieje się dziś, czy 40 lat temu. Posłanie tej książki mówi master byciu sobą, o przyjaźni żywionej dla innych ludzi, o tym, żeby traktować innych tak, jakbyśmy chcieli, żeby nas traktowano – te rady nigdy się nie zestarzeją.
Burton i August uwiarygodnili nieco postać Wonki pokazując fragment jego własnego dzieciństwa, widoczny, gdy dzieci w towarzystwie jednego z rodziców (lub, w przypadku Charliego, w towarzystwie dziadka), zwiedzają fabrykę. Willy przypomina sobie wówczas najważniejsze wydarzenia ze swej przeszłości, wspomina rozmowy z własnym, surowym ojcem, dentystą doktorem Wilburem Wonką. Widzimy, jak nadmiernie opiekuńczy Wonka senior zabrania swojemu synowi jeść słodyczy, wyobrażamy sobie, jak pragnienie skosztowania czekolady młodego Willy’ego przerodziło się potem w życiową fascynację i doprowadziło w końcu do stworzenia cukierkowego imperium.
- Książka pozostawia miejsce na gdybanie, na własną interpretację czytelnika – wyjaśnia Burton – uznaliśmy, że wykorzystamy tę możliwość, by wyjaśnić ekscentryczność Wonny, by w pewien sposób, nie wnikając zbyt głęboko w szczegóły, pokazać dlaczego jest taki, jaki jest. Dlaczego tak się zachowuje, co za tym stoi?
Felicity Dahl zgadza się z tym pomysłem, zauważa, że – Wszystkie książki, na podstawie których kręcone są filmy, poddawane są pewnym zmianom. Najważniejsze jest, by zmiany wzmacniały, wzbogacały historię, a nie odchodziły od pierwotnego zamysłu autora. Wierzę, że Tom doskonale wywiązał się z postawionego przed nim zadania. Wybrano go ze względu na jego kreatywność, naturalne jest więc, że wszyscy producenci ufali w to, co robi.
W trakcie odwiedzin w fabryce, niewinne pytanie Charliego, czy Wonka pamięta smak swojego pierwszego batonika, obudziło wspomnienia sławnego cukrownika. Kiedy później oferuje Charliemu największą nagrodę – fabrykę i wszystkie zawarte w niej cuda – a Charlie odmawia, argumentując, że musiałby wówczas zostawić rodzinę, Wonka zaczyna się zastanawiać. Być może nie docenił znaczenia rodziny. Może Charlie, zawsze nieco głodny, mieszkający w rozwalającej się ruderze, ma coś o wiele więcej niż pieniądze i czekolada.
- To piękne, proste przesłanie do świata, w którym najbardziej liczą się rzeczy materialne i sukces – mówi Burton. – Oczywiście, rzeczy materialne są ważne, ale oprócz nich mamy jeszcze potrzeby duchowe i emocjonalne. Czasami najważniejsze rzeczy są jednocześnie najprostsze.