Student NEWS - nr 28 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia
Blondynka w milionerach. Pada ostatnie pytanie do miliona.
- Które ptaki nie zakładają gniazd:
a) bociany, b) kukułki, c) jaskółki, d) dzięcioły?
Blondynka odpowiada:
- Kukułka (!!!)
- Brawo, brawo wygrała pani milion!!!
Po tygodniu koleżanka blondynki pyta:
- Skąd wiedziałaś, że to kukułki nie zakładają gniazd?
Blondynka:
- To proste, kukułki mieszkają w zegarach!!!!
.            

Zemsta za lenistwo czyli jak przeżyć sesję.

 

 

Czy już naprawdę minęło pół roku? Gdzie zleciał ten akademicki semestr? Zaraz na początku akademickiego roku obiecywaliśmy sobie, że przecież na miesiąc przed sesją zaczniemy się uczyć ale to przecież nie miało być już, nie tak szybko! Nagle na karcie semestralnej znajduje się czasem i – naście egzaminów. Prawo, medycyna, lingwistyka czy też inżynieria – mało komu jest łatwo. Od kiedy istnieją studenci, od tego też czasu sesja kojarzona jest z dreszczami niepokoju na skórze, zarywanymi nocami i błaganiami każdego dostępnego Boga o pomoc. Który student nie miał choć jednej sesji, kiedy wydawało mu się, że niebo wali się na głowę?

 

Handel kwitnie

Zostało  dziesięć dni do egzaminu a my nagle orientujemy się, że nasze notatki znacznie odbiegają od wymaganych standardów i czasem nawet nie obejmują zakresu materiału wyznaczonego przez wykładowcę. Warto jest poruszyć niebo i ziemię aby zdobyć, od mniej lub bardziej bratniej duszy wymarzony zestaw notatek. Tutaj może nas jednak spotkać nie lada rozczarowanie bo na koleżeńską pożyczkę nie mamy co liczyć. Dobre notatki to dzisiaj towar do sprzedaży a ich właściciele często wyznaczają wysokie ceny. Dodatkowo, notatki pisane są czerwonym tuszem a to skutecznie zapobiega ich skopiowaniu. – U nas nie ma jakiegokolwiek koleżeństwa – opowiada mi Ania, studentka wydziału prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim -  Nikt nikomu nie pożycza nic za darmo. Za zestaw notatek musiałam ostatnio zapłacić 100 złotych. Ci, którym zabrakło notatek z bardziej obleganych wykładów, czy też trudniejszych przedmiotów musieli zapłacić już nawet dwa razy więcej.

Jak poradzić sobie z narastającym handlem i wygórowanymi cenami? Przede wszystkim nie wpadajmy w panikę. Być może nasze notatki nie są aż tak straszne jak nam się wydaje. Czasem cuda mogą zdziałać nawet dwa kolorowe markery. Wystarczy poświęcić godzinę czasu, podkreślić ważniejsze tematy i sekcje a koszmarny zestaw notatek może się nagle zmienić w porządnie przygotowane materiały do egzaminu. Koszta znacznie mniejsze niż te zakupu a z własnych notatek naprawdę łatwiej jest się uczyć.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obowiązkowe lektury: tysiąc i jeden książek

Na pierwszych zajęciach praktycznie każdy wykładowca rozdaje studentom listę obowiązujących na egzaminie lektur. Dobrze jest jeśli mieszczą się one na jednej stronie, wydrukowanej prawie zawsze maczkiem na komputerze. Można powiedzieć jasno i klarownie: nikt tych wszystkich książek nie przeczyta. Jeśli więc nagle, wśród innych papierów odnaleźliśmy nagle tą dawno już zapomnianą listę, nie wpadajmy nagle w panikę. Nie ma powodu biec po nocach do biblioteki i błagać Panią w informacji aby nie zamykała budynku i pozwoliła nam jeszcze pożyczyć wymarzone pozycje. Zostańmy lepiej w domu. Weźmy kilka głębokich oddechów a potem schowajmy listę lektur z powrotem tam gdzie ją znaleźliśmy. Czytanie kilkunastu książek na kilka chwil przed egzaminem naprawdę nie ma sensu.

Faktem jest też, że większość wykładowców przygotowuje egzamin niemal wyłącznie z materiału jaki omawiany był na zajęciach. Mimo licznych studenckich wątpliwości, faktem pozostaje to, że każdy profesor, docent czy też doktorant jest jednak człowiekiem i jemu też nie zależy na udowadnianiu niewiedzy swoich studentów. Oni naprawdę wolą nas czegoś nauczyć, niż później umawiać się z nami na niekończące się poprawki. Jeśli więc nie daliśmy rady wyjątkowo wczuć się w lektury dawane nam przez wykładowcę – nawet nie myślmy aby się do tego zabierać.

 

Nauka 24 h/dobę czyli zakuwanie po nocach

Twoja rodzina, chłopak, dziewczyna czy współlokator idą spać a ty jesteś dopiero po jednej trzeciej przerobionych notatek. Patrzysz bezmyślnie w ciemnie niebo i zastanawiasz się jak bardzo tak naprawdę nienawidzisz wszystkich tych, którzy już są albo właśnie wybierają się do łóżek. Ty, z nieodzowną kawą i ulubionymi przysmakami, z westchnieniem przewracasz kolejną stronę notatek i zastanawiasz się ile jeszcze zdążysz nauczyć się przed egzaminem.

Scena znana praktycznie każdemu. Z niewiadomych powodów, każdy student choć raz w swoim studenckim życiu żywi przeświadczenie, że uda mu się w ciągu jednej nocy przyswoić cały semestr znienawidzonego przedmiotu. Może nie cały. Może przyda się powtórzenie. Może. – Każdy z moich znajomych powtarza materiał po nocach – opowiada Adam, student informatyki na Politechnice Warszawskiej – Noc przed egzaminem rzadko kiedy jest przespana a na sam egzamin idziemy kompletnie niewyspani.

Nieprzespane noce to jeden z najpoważniejszych błędów jakie popełniamy podczas sesji egzaminacyjnej. Czy naprawdę lepiej jest pójść na egzamin bez nawet godziny snu, po wypitych hektolitrach kawy i braku chęci do życia? Nie pochłoniemy w jeden wieczór całego semestru jeśli sami nie jesteśmy cyborgami rodem z Robocopa. Nie ma szans.

Lepiej jest więc uwierzyć w swoje możliwości. Jeśli chodziliśmy na wykłady nie ma szans, żebyśmy tak naprawdę nie pamiętali nic z danego przedmiotu. Jeśli nie, pozostaje nam liczyć na łut szczęścia i zaopatrzenie się w studencką broń ostatniej szansy – w mniej lub bardziej liczne ściągawki. Jakie są najlepsze? Metoda przygotowywania i dokładnego umieszczania ściągawek jest różna często z każdym studentem. Każdy najlepiej wie, ile, gdzie i jakiego papieru może umieścić. Często zresztą papier to już relikt przeszłości bo dzisiejsi studenci często przesyłają sobie stosowne informacje telefonami komórkowymi lub też używają ich do wejścia do Internetu. Z sieci łatwo jest już ściągnąć stosowne odpowiedzi. – Dzisiaj nie ma ograniczeń – przyznaje mi Ania, studentka 5 roku weterynarii – Na naszym wydziale popularne jest zakładanie stron internetowych z materiałem z danego przedmiotu a potem łączenie się komórkami z Internetem i spokojne przepisywanie danych.

Jakkolwiek byśmy tego nie chcieli, sesja nadchodzi i nawet najgorętsze modły nie sprawią, że nie będziemy musieli zdawać egzaminów. Być może zdarzy się tak, że jeden z nich okaże się ponad nasze siły. Podobno każdy z nas musi podczas studiów oblać chociaż jeden z nich aby móc potem posmakować sesji poprawkowej. Ta nie jest taka straszna. Cokolwiek nie zrobimy bądźmy sobą i nie dajmy się pożreć egzaminacyjnej presji. Nie warto. Czasy studenckie są za piękne, żeby przejmować się takimi detalami jak sesja egzaminacyjna.

Marta Czabała