W numerze m.in.
Studenckie Życie
Sport
Zdrowie
Praca i kariera
Humor dnia
Wchodzi student na egzamin do profesora. Otwiera walizkę, wyciąga trzy flaszki wódki, stawia na stole. Wyciąga indeks i mówi: |
Legalnie na saksy
Programy dające studentom prawo do legalnej pracy za granicą przeżywają w Polsce wieczną młodość. Płaca w Polsce jest dalej rażąco niska w stosunku do naszych zachodnich sąsiadów, dlatego też studenci przy każdej okazji łapią się możliwości wyjazdu. Najczęściej tego za ocean.
O tym, że każdy pieniądz jest dla studenta na wagę złota wie każdy, kto kiedykolwiek próbował pogodzić studia dzienne z opłatami za jedzenie, akademik i własnymi naukowymi (czy też nie) potrzebami. Bezpłatna edukacja to w Polsce fikcja, bo płacić trzeba przecież za wszystko. Już na samo ksero student wydaje majątek, do tego musi dojść niestety utrzymanie i słynne w swojej reputacji studenckie życie.
Zawsze, o każdej porze Dlatego trudno jest się dziwić, że ci ze studentów, którzy nie mogą liczyć na wsparcie rodziców, czy też dalszej rodziny robią wszystko aby uzyskać jakiekolwiek źródło dochodu. Tutaj, zdecydowanie najbardziej popularną metodą na uzyskanie dodatkowych pieniędzy, są korepetycje. Dla studentów różnych filologii czy chociażby matematyki korepetycje to nieocenione źródło dochodu, bo stawka za godzinę waha się w granicach 40 do 60 złotych. Niewielkim nakładem pracy i godzin każdy może w ten sposób zarobić na swoje potrzeby a rynek potrzebuje i zawsze potrzebować będzie dobrych korepetytorów. Wśród nich studenci widziani są szczególnie dobrze, bo to właśnie oni lepiej nawiązują kontakt z młodymi uczniami.
Dla tych, którzy studiują mniej popularne kierunki pozostaje zarabianie pieniędzy w mniej opłacalny sposób. Tutaj zdecydowany prym wiedzie praca hostessy czy też kelnerki w przypadku dziewcząt oraz zdecydowanie cięższe prace fizyczne dla mężczyzn. Niezbyt dobrze płatne, pozwalają jednak na pokrycie podstawowych potrzeb. Często odbywa się to jednak kosztem nauki, bo tak ciężka praca i studia to trochę więcej niż młody, ludzki organizm może znieść przez tak długi okres czasu. Dlatego też, w poszukiwaniu wytchnienia i przyzwoitych warunków studiowania, wszyscy studenci z upragnieniem czekają na wakacje, które oprócz odskoczni od nauki dają też możliwość uzyskania dodatkowych pieniędzy.
Dobrze tylko za granicą Marzeniem studenta byłoby w wakacje zarobić dostatecznie dużo pieniędzy, na tyle dużo aby rok akademicki można przeżyć już bez dodatkowej pracy. Niestety, jak dotąd jest to możliwe wyłącznie za granicą. Dlatego też na terenie całego kraju boom przeżywają biura pośredniczące pomiędzy zagranicznymi pracodawcami a chętnymi podjęcia ryzyka wyjazdu. To właśnie one załatwiają młodym ludziom pozwolenia na pracę, w krajach gdzie zatrudnienie zgodne z literą prawa jest praktycznie niemożliwe. Najczęściej można je znaleźć w krajach zachodniej Europy oraz w Stanach Zjednoczonych. To właśnie za oceanem studenci upatrują źródło swojego największego dochodu. Mit złotem malowanej Ameryki wciąż działa na ich wyobraźnie. Wśród krajów europejskich najczęstszymi celami podróży są Wielka Brytania, Francja oraz Niemcy. Wszystko aby zarobić jak najwięcej w jak najkrótszym czasie.
Work & Travel Pośród przeróżnych programów oferujących młodym ludziom możliwość zatrudnienia za granicą najpopularniejszym dzisiaj pozostaje Work & Travel. Ten najczęściej organizuje wyjazdy na teren Stanów Zjednoczonych, oferując zatrudnienie w większości z amerykańskich stanów. Ameryka to bastion, gdzie pozwolenie na zatrudnienie otrzymują tylko nieliczni z cudzoziemców. Nawet w przypadku zawarcia małżeństwa obywatela amerykańskiego z cudzoziemcem, rząd amerykański niechętnie pozwala na legalne zatrudnienie. Dlatego też studenckie pozwolenie na pracę to cenna przepustka do całkiem niezłych, a – jak na Polskie warunki – całkiem dobrych pieniędzy.
„Pracując w barze szybkiej obsługi, od czerwca do końca września zarobiłam około 5000 tysięcy dolarów” mówi Ania, dzisiaj absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. „To dostatecznie dużo, żeby przeżyć cały rok akademicki i nie szukać żadnych większych zajęć. Może to nie luksusowe życie, ale bez specjalnych problemów”.
Praca za granicą, najczęściej właśnie w Stanach Zjednoczonych to na pewno przepustka do pieniędzy. Jednak nie tylko. Work & Travel to fantastyczna, niepowtarzalna szansa na spotkanie, mieszkanie i pracę z ludźmi z całego świata. Często w jednym domu mieszka kilkanaście osób z kilkunastu różnych krajów. „Nigdzie czegoś takiego nie da się powtórzyć” mówi Ania.
Trochę za, trochę przeciw Za programami Work & Travel przemawiają przede wszystkim pieniądze. Zatrudnienie w Stanach Zjednoczonych studenci najczęściej znajdują w barach szybkiej obsługi (McDonald’s, Burger King, Wendy’s). Te najchętniej przyjmują studentów na wschodnim wybrzeżu kraju. Zachodnie stany najczęściej dają pracę w parkach narodowych (Yellowstone) czy też licznych na tamtych terenach parkach rozrywki. Stawka za godzinę waha się w granicach 6-13 dolarów. Od tego odliczany jest jeszcze podatek federalny i stanowy. Najlepiej zarabiają kelnerki, bo to właśnie one do dodatkowego dochodu wliczają jeszcze napiwki. Najgorzej w zarobkach wychodzą pracownicy kuchni. Należy zaznaczyć, że w żadnym wypadku nie jest to praca lekka. Amerykanie cenią sobie prawdziwe zaangażowanie w pracę a to procentuje bezpośrednio na pieniądze.
Są też jednak argumenty przeciw. Aby uczestniczyć w programie Work & Travel trzeba najpierw opłacić biuro pośredniczące. Koszta z reguły nie są małe bo większość biur sztucznie je zawyża, chociażby przez zwiększenie kosztów biletu lotniczego. „Kiedy dwa lata temu dowiedziałam się, że kupno biletu przez biuro pośredniczące to ponad 200 procent rynkowej ceny biletu, natychmiast chciałam się wycofać” mówi Ania, która dwa razy uczestniczyła w programie Work & Travel. „Niestety, wycofanie się z samego biletu, wiąże się z tak zwaną opłatą manipulacyjną, która sama w sobie robi dziury w kieszeni młodego człowieka. Szkoda tylko, że nie można wszystkiego załatwić samemu”.
Więc jak zminimalizować koszta? Na pewno trzeba uważnie czytać umowę. Nie możemy całkowicie zrezygnować z biura pośredniczącego, bo bez niego nie ma szans na pozwolenie o pracę. Warto jest jednak poszukać potencjalnego pracodawcy. Wtedy zgłaszamy to w biurze a oni dopełniają już tylko formalności. Na pewno trzeba też samemu kupić bilet. Zarezerwowany odpowiednio wcześniej, może równać się nawet 30% ceny zaproponowanej przez biuro. I wreszcie, trzeba jechać na maksymalnie długi czas, bo tylko wtedy taki wyjazd na pewno będzie się opłacał.
A może na dłużej? Wyjazd, jak wszystko ma swoje wady i zalety. Dla jednych ważniejsze są nowe doświadczenia, dla drugich pieniądze. Co więc zrobić, kiedy dla tych drugich kilkumiesięczny wyjazd nie wystarczy? Warto pomyśleć wtedy o dłuższych, najczęściej rocznych wyprawach za granicę. Najczęściej wybieranym programem są – kwitnące w Polsce – programy Au Pair. Roczny pobyt za granicą, podczas pracy jako opiekunka lub opiekun do dziecka, to nie tylko okazja na zarobienie pieniędzy ale przede wszystkim na podszkolenie lub nauczenie się języka. „Taki rok daje więcej niż dziesięć lat nauki w Polsce” mówi Marta, studentka prawa UW. Najczęstszym kierunkiem wybieranym w programie Au Pair jest Francja. To właśnie francuskie rodziny najchętniej widzą w swoich domach młodych ludzi z innych krajów. Ci zaś obalają mity i stereotypy o Francuzach. „Na pewno nie są niesympatyczni w stosunku do cudzoziemców” potwierdza Marta. Często wybierana jest także Wielka Brytania czy też Niemcy. Programy Au Pair cieszą się znacznie dłuższą tradycją niż Work & Travel. Zważywszy na długość wyjazdu, dają też lepsze możliwości finansowe oraz poznania kultury. Rok, który może przerażać wiele osób, tak naprawdę mija w mgnieniu oka, a my sami niespecjalnie chcemy wyjeżdżać. Wiele przyjaźni nawiązanych z cudzoziemcami to takie na wiele lat, a to procentuje znacznie bardziej niż zarobione pieniądze. Wystarczy tylko bardzo chcieć a można dużo. |
||