Z podniesioną głową staję przed moim katem...

MORD W OBLICZU PRAWA – PROCES CHRISTOPHA PROBSTA ORAZ HANSA I SOPHIE SCHOLLÓW.

 

Niesłychane okrucieństwo nazistowskiego odwetu i „sprawiedliwości terroru” świadczy o tym, jak wielkie zagrożenie hitlerowski reżim upatrywał w akcjach ruchu oporu, reprezentowanego w tym przypadku przez Białą Różę. W czwartek 18 lutego Hans i Sophie Schollowie zostają aresztowani i przez kolejne trzy dni, do 20 lutego, są niemal bez przerwy przesłuchiwani. W piątek 19 lutego Christoph Probst zostaje zatrzymany w biurze „Studentenkompanie” w Innsbrucku i przewieziony do monachijskiego Wittelsbacher Palais.
W czasie swojego przesłuchania 20 lutego Probst przyznaje, że to on był autorem tekstu znalezionego przy Hansie Schollu; dodaje także, że napisał ów tekst na jego prośbę. Następnego dnia, w niedzielę 21 lutego zostaje sporządzony akt oskarżenia, a data rozprawy ustalona na poniedziałek rano, 22 lutego o godzinie dziesiątej. Sprawa ma się odbyć przed najwyższym sądem Rzeszy, Volksgerichtshofem (Trybunałem Ludowym). Chociaż normalnie obraduje on w Berlinie, tym razem wyjątkowo zbierze się w sądzie w Monachium. Obradom trybunału ma przewodniczyć nie kto inny, jak prezes Volksgerichtshofu, dr Roland Freisler, który przyleci do Monachium specjalnie w tym celu.

Tak szybkie zebranie się Trybunału Ludowego jest możliwe dzięki gauleiterowi Paulowi Gieslerowi. Hans Scholl, Christoph Probst, Alexander Schmorell i Willi Graf są żołnierzami, nie powinni zatem stawać przed sądem cywilnym, lecz wojskowym. Jednak już 19 lutego Giesler kontaktuje się z przebywającym w Berlinie reichsleiterem Martinem Bormannem i informuje komisję specjalną Gestapo o wyniku interwencji przeprowadzonej przez siebie tego samego dnia o piątej po południu: „Szef Sztabu Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu, marszałek polowy Wilhelm Keitel usunął wyżej wymienionych żołnierzy z szeregów Wehrmachtu zgadzając się, aby odpowiadali oni przed Trybunałem Ludowym.” Ponadto gauleiter wnosi o jak najszybszy wyrok skazujący i egzekucję winnych.

Wyrok skazujący - jakże znamienne są te słowa Gieslera. Świadczą bowiem o tym, że wynik tego „postępowania sądowego” był od początku ustalony. Ani Gestapo, ani sąd nie dali oskarżonym szansy obrony, nie zezwalając na ustanowienie adwokata. Ich rodziny również nie mogły im w żaden sposób pomóc, ponieważ nic nie wiedziały zarówno o aresztowaniu, jak i o rozpoczynającym się właśnie procesie swoich najbliższych (jeśli chodzi o państwa Schollów, zostali oni o wszystkim poinformowani dzięki odważnej interwencji Traute Lafrenz i Jürgena Wittensteina). W niedzielę po południu sędzia Sądu Najwyższego Rzeszy (Oberreichsanwalt) wysyła akt oskarżenia o zdradę stanu dwóm wyznaczonym przez sąd obrońcom; rozprawa zostaje wyznaczona na poranek dnia następnego. Obrońcy Hansa i Sophie Schollów brak odwagi i chęci, aby prosić o odroczenie sprawy w celu zapoznania się z materiałem dowodowym i odbycia konsultacji z klientami. Else Gebel wspomina żałosną próbę zachowania pozorów przez adwokata Augusta Kleina, który złożył Sophie Scholl obowiązkową wizyty w jej celi żeby zapytać, czy jej niczego nie brakuje, zamiast porozmawiać z nią poważnie o potencjalnej strategii obrony. „Jedyne, co od niego uzyskałaś, to potwierdzenie, że twój brat ma prawo być rozstrzelany. (...) Był autentycznie przerażony twoimi pytaniami, czy zostaniesz publicznie powieszona, czy może raczej ścięta. (...)” – pisze Gebel dodając: - „Spokojne, rzeczowe pytania, na dodatek zadawane przez młodą dziewczynę – nie, nie tego się spodziewał.” Drugi adwokat, dr Ferdinand Seidl przynajmniej próbował prosić sąd o rozdzielenie sprawy jego klienta, Christopha Probsta, od głównej sprawy przeciwko rodzeństwu Schollów, jednak bez powodzenia.

 

Rozprawa zaplanowana na poniedziałek rano ma być pierwotnie jawna i otwarta. Jednak Gestapo
i nazistowscy prawnicy obawiają się nieprzewidzianych reakcji obserwatorów procesu, nie poddanych wcześniej żadnej selekcji. Rozprawa zostaje więc zamknięta dla publiczności, a salę sądową zapełniają członkowie organizacji nazistowskich, przysłani tu specjalnie jako delegaci. Młodszy obrońca Leo Samberger, jeden z nielicznych niezależnych świadków, tak opisuje atmosferę panującą na sali: „Na wszystkich twarzach widać było ogromne napięcie. Nie pomylę się chyba twierdząc, że większość osób zasiadających na ławkach dla publiczności była blada ze strachu – strachu, który emanował na wszystkich z fotela sędziego”. Woźny uniwersytecki Schmied oraz komisarze Gestapo Robert Mohr i Anton Mahler mają być przesłuchiwani jako świadkowie, ale nie zostają wezwani. Oskarżyciel oberreichsanwalt Weyersberg, sędzia oraz obrońcy oskarżonych stanowią niemą widownię dla głównego aktora w szkarłatnej todze. „Miotając się w ataku szału, wrzeszczał i wył tak długo, aż stracił głos, od czasu podskakując jak na sprężynie” – tak świadek Leo Samberger opisuje zachowanie przewodniczącego Trybunału Ludowego Freislera, któremu jednak nie udało się zastraszyć ani złamać oskarżonych. – „Ich zachowanie zrobiło ogromne wrażenie nie tylko na mnie. Widać było, że są to ludzie głęboko wierni swoim ideałom. Ich odpowiedzi na często bezwstydne pytania sędziego przewodniczącego, zachowującego się przez cały proces bardziej jak oskarżyciel, niż jak sędzia, były spokojne, opanowane, jasne i pełne odwagi.”

 

Freisler kategorycznie odmówił wysłuchania rodziców Hansa i Sophie Schollów, którzy próbowali dostać się na salę sądową, każąc woźnym wyprowadzić ich na zewnątrz. Rządzę mordu Freislera widać najwyraźniej na przykładzie tego, w jaki sposób traktował Christopha Probsta. Nawet  raportu Gestapo wynikało, że Probst nie był zaangażowany w malowanie sloganów na murach i rozdawanie ulotek – czyny, za które oskarżeni stanęli przed sądem. Jedynym obciążającym go dowodem był tekst znaleziony przy Hansie Schollu, który Probst napisał na jego prośbę, lecz który nie był nigdy powielany. Nie czytał go nikt poza Hansem Schollem. Probst przyznał się do winy tłumacząc, że napisał ów tekst w przypływie depresji, ponieważ jego żona, która właśnie w strasznych bólach urodziła, cierpiała na gorączkę połogową. Będąc ojcem trojga dzieci błagał sąd o darowanie mu życia. Gdy Hans Scholl w swoim ostatnim słowie także prosił o ułaskawienie Probsta, Freisler przerwał mu brutalnie mówiąc: „Jeżeli nie masz nic do powiedzenia na swój temat, milcz!”. Swoim zachowaniem podczas trwania procesu, jak również wydaniem wyroku śmierci dla całej trójki Freisler udowodnił wszystkim, że jego racje są niepodważalne, a decyzja nieodwołalna, chociaż wynikająca z despotyzmu i całkowitego lekceważenia prawa oraz sprawiedliwości. Stawiał tym samym jasne przesłanie: Trybunał Ludowy eliminuje fizycznie nie tylko tych, którzy, jak Schollowie, nie boją się stawiać oporu i przyznają się do tego, ale także wszystkich związanych z nimi ideologicznie lub poprzez więzy przyjaźni – wszystkich, którzy ośmielają się buntować. Koniec z wolnością przekonań. W dokumencie, który trafił do akt Freislera, pewien urzędnik Gestapo odnotował słowa Hansa Scholla, którymi skomentował on zachowanie przewodniczącego Trybunału: „Scholl uważa proces za całkowitą farsę.”

 

Uchwalone jednogłośnie i zatwierdzona przez wszystkie ugrupowania zasiadające w niemieckim Bundestagu oświadczenie z 25 stycznia 1985 roku jednoznacznie stwierdza, co wydarzyło się podczas procesu w Monachium w dniu 22 lutego 1943 roku, a mianowicie, że „instytucja zwana „Trybunałem Ludowym” nie była organem wymiaru sprawiedliwości w sensie konstytucyjnym, lecz narzędziem terroru, wykorzystywanym przez narodowo-socjalistyczną dyktaturę”.

 

Freisler odczytał wyrok o 12.45: „W czasie, gdy kraj nasz jest w stanie wojny, oskarżeni nawoływali w swoich ulotkach do sabotażu uzbrojenia i obalenia narodowo-socjalistycznego ustroju. Szerzyli defetyzm i bezwstydnie obrażali naszego Führera, sprzyjając w ten sposób wrogom Rzeszy i sabotując nasze możliwości obrony. Zostaną za to ukarani śmiercią, tracąc na zawsze swoje prawa obywatelskie.”

 

Prośba o ułaskawienie, którą Robert Scholl pisze przy pomocy młodszego obrońcy Leo Sambergera, zostaje odrzucona. Państwu Schollom udaje się jednak otrzymać zgodę na widzenie ze swoimi dziećmi osadzonymi w Stadelheim. Rodzice nie wiedzą, że egzekucje Hansa i Sophie wyznaczono jeszcze na ten sam dzień.

 

Christophowi Probstowi nie udaje się pożegnać z rodziną. W ostatniej chwili prosi o chrzest w wierze katolickiej. Strażnik więzienny pozwala trójce przyjaciół wypalić wspólnie ostatniego papierosa. O piątej po południu Sophie, Hans i Christoph zostają zgilotynowani przez kata Reicharta.

 

Freisler skazał na śmierć sześć osób z kręgu Białej Róży: troje oskarżonych w pierwszym procesie z 22 lutego 1943 roku: Hansa i Sophie Schollów oraz Christopha Probsta, jak również Alexandra Schmorella, Williego Grafa i profesora Kurta Hubera w drugim procesie 19 kwietnia 1943 roku. Łącznie Trybunał Ludowy pod przewodnictwem Freislera skazał na śmierć 2295 osób pomiędzy 1942 a 1945 rokiem. 3 lutego 1945 roku, w dniu swojej śmierci, Freisler również zajmował się wymierzaniem „sprawiedliwości”. Zginął od szrapnela podczas przerwy w rozprawie, w trakcie jednego z nalotów na Berlin.

Ulrich Chaussy

 

(fragment książki „Sophie Scholl – ostatnie dni” pod redakcją Freda Breinersdorfera)

 

 
Polityka Prywatności