Według najnowszych badań osoby uczestniczące w pracach związanych z porządkowaniem terenów w Nowym Jorku, gdzie w 2001 roku po atakach terrorystycznych zawaliły się obie wierze WTC, mają podwyższone stężenie związków perfluorowych we krwi - donosi "Environmental Science and Technology".
W badaniach przeprowadzonych przez amerykański zespół naukowców z State University of New York wykorzystano materiał biologiczny pobrany od 458 osób biorących czynny udział w przeszukiwaniu oraz odgruzowywani terenów, na których zawaliły się obie wierze WTC.
Osoby te pracowały w ekstremalnie trudnych warunkach środowiskowych, duże zadymienie oraz zapylenie powietrza, w okresie pomiędzy 11 września, a 23 grudnia 2001 roku. Naukowcy przeanalizowali pobrane wcześniej próbki krwi w celu określenia ilości związków perfluorowych, jakie z całą pewnością w dużym stężeniu unosiły się w powietrzu nad ruinami WTC. Okazało się, że niemal 100 proc. osób biorących udział w akcji ratunkowej prowadzonej na terenach katastrofy miało podwyższoną zawartość związków perfluorowych we krwi.
Określone przez naukowców stężenia różnych związków wchodzących w skład tej grupy, między innymi PFOS - perfluorooctane sulfonate, PFOA - ang. perfluorooctanoic acid, PFHxS - ang. perfluorohexane sulfonate oraz PFNA - ang. perfluorononanoic acid, są około dwukrotnie wyższe, niż średnia amerykańska, choć zbliżone do wyników, jakie czasami uzyskiwano podczas analiz osób mieszkających w bardzo ruchliwych częściach największych amerykańskich miast.
Dokładne analizy uzyskanych wyników pokazują również pewną korelację pomiędzy miejscem pracy danej osoby (a co za tym idzie większą ekspozycją na szkodliwe czynniki np. dym, czy kurz), a stężeniem we krwi charakterystycznych związków perfluorowych. Przykładowo, osoby pracujące w miejscach o silnym zapyleniu miały o 58 proc. większe stężenie PFHxS we krwi, niż osoby przebywające w miejscach o mniejszej ilości pyłu w powietrzu.
Podobnie, osoby narażone na wdychanie powietrza silnie zadymionego miały o około 40 proc. wyższe stężenie PFNA we krwi, niż osoby nie mające kontaktu z powietrzem o tak dużej ilości dymu. Według naukowców jest niezmiernie ważne by monitorować stan zdrowia osób, które brały udział w akcji ratowniczej prowadzonej na terenach WTC, by móc w odpowiednim momencie rozpocząć ewentualną farmakoterapię oraz, by móc określić długoterminowy wpływ ekspozycji ludzkiego organizmu na tak niekorzystne warunki środowiskowe. (PAP)