Rembrandt mógł być zezowaty. Tak twierdzą naukowcy amerykańscy, którzy analizowali autoportrety tego siedemnastowiecznego holenderskiego artysty - informuje serwis "News in Science".
Rembrandt był malarzem autoportretów, stworzył ich niemal sto.
Gdy naukowcy z Harvardu prześledzili kierunek spojrzeń Rembrandta
na 36 autoportretach, okazało się, że na 35 patrzył jak osoba z
zezem.
W przypadku Rembrandta jego jedno oko patrzyło prosto, drugie
kierowało się w bok - ocenili badacze. Tymczasem widzenie
stereoskopowe, które daje dobrą percepcję głębi, wymaga, aby oboje
oczu patrzyło dokładnie na dany obiekt.
Na 23 spośród badanych autoportretów Rembrandta jedno z oczu
malarz patrzy za zewnątrz. Można sądzić, że nie był to przypadek.
Potwierdza to, że Rembrandt mógł w zaburzony sposób odbierać
głębię - uważa prof. Margaret Livingstone z Harvard Medical School.
Taka wada niesie jednak pewne korzyści. Może np. pomóc artystom,
starającym się stworzyć obraz trójwymiarowego świata na
dwuwymiarowym płótnie - podkreśla badaczka.
"Nauczyciele sztuki często instruują uczniów, by ci zamknęli
jedno oko, i dzięki temu +spłaszczyli+ to, co widzą" - wyjaśnia
Livingstone.
Co do tego, że Rembrandt miał problemy z patrzeniem, nie jest
przekonana wykładowca historii i teorii sztuki dr Jennifer Milam z
Uniwersytetu w Sydney. Jej zdaniem na sposób malowania oczu na
autoportretach Rembrandta mogły wpłynąć inne czynniki, np.
obowiązujące w XVII w. praktyki związane z malowaniem portretów.
"Wrażenie, że osoba z portretu uporczywie wpatruje się w
oglądającego, może onieśmielać. Być może dlatego, z powodów
stylistycznych, artysta malował swoje oczy właśnie w taki sposób" -
tłumaczy Milam. Jej zdaniem należy dobrze byłoby przeanalizować
portrety innych malarzy, np. uczniów mistrza i innych mu
współczesnych.
Szczegóły w piśmie "New England Journal of Medicine".(PAP)