Student NEWS - nr 43 - okładka
W numerze m.in.
 
Humor dnia

Studentka zdawała egzamin na Akademię Medyczną z układu kostnego. Pan podał jej miednicę i poprosił o zidentyfikowanie płci dawnego właściciela. Po namyśle dziewczyna mówi:
- To był mężczyzna.
- A dlaczego Pani tak uważa?
- Bo tutaj był kiedyś członek.
- Oj był, i to wiele razy.

.            

Boso na scenie

Ian Gillan zakończył właśnie pracę nad swoją drugą książką biograficzną. Ciekawe, co takiego w niej opowie… Na razie odpowiadał na pytania na pytania Shelley Harris. Oto co powiedział (14 lipca 2002 przed koncertem w Milwaukee, USA).


Teraz, gdy od tylu lat robisz tak wspaniałą karierę, ciężko ocenić kiedy się zaczęła...
Tak... właśnie niedawno udzielałem wywiadu komuś z Finlandii i, kurcze, było tam 50 pytań. To kawał materiału!
Owszem, ponieważ twoja kariera jest taka długa...
Tak, 40 lat.
Dobra, na początek: czy zamierzasz dziś wystąpić boso na scenie ?(śmiech)
Nigdy nie zakładam butów na scenę, od co najmniej 10 lat.
O! Nie wiedziałam. Czy to po to abyś możliwie najbardziej się wyluzował?
Ano, przy każdej okazji zakładam jak najmniej ciuchów (śmiech). To znaczy, nikt z nas nie chodzi całkowicie ubrany po domu. A na wakacjach nikt z nas się w ogóle nie ubiera. Ale domyślam się, że w Ameryce jest inaczej... ludzie są tutaj ubrani nawet w czasie letnich upałów, co wydaje się dziwne nam w Europie...
Taaak... (zażenowany śmiech) My tu wciąż jesteśmy jakimiś paradoksalnymi Purytanami, kuriozalnymi, że tak powiem.
Nie ma w tym nic złego, my tylko inaczej na to patrzymy.
Owszem, Europejczycy są nieco bardziej liberalni pod niektórymi względami.
Ale wy mieszkacie we wspaniałym kraju. A w niektórych krajach arabskich musisz zakrywać ramiona. Występowałem w Pakistanie, w Czeczenii nad Morzem Kaspijskim i w kilku innych miejscach- i gdy chcieliśmy wysiąść z autobusu w podkoszulkach, aby pognać na konferencję prasową do hotelu, paru facetów powstrzymało nas: Nie! nie! Więc włożyliśmy długie rękawy, choć od pasa w dół mieliśmy tylko szorty. Jednakże ja szanuję lokalne zwyczaje, zarówno w Ameryce jak i gdzie indziej
Istotnie, byłeś wiele razy w różnych zakątkach świata. Wiem że z samymi tylko z Deep Purple jeździłeś bardzo daleko- na Daleki Wschód i do podobnych miejsc...
Tak, i z Deep Purple, i z moim własnym zespołem jeździłem tam gdzie żaden zachodni muzyk nigdy nie był: do Gruzji, na Ukrainę, do państw nadbałtyckich, i przez Syberię... do Pakistanu, Armenii, Indii, Tajlandii, Malezji, na Filipiny, do Chin, Brazylii, Argentyny, Boliwii, Południowej Afryki... do wszystkich krajów Europy, a także gdzie indziej (śmiech): do Ameryki Środkowej, Stanów, Kanady, Australii, Nowej Zelandii- prawie wszędzie tam gdzie mieszkają ludzie...
Ale przeważnie z Deep Purple?
No nie, z moim zespołem też, ale Deep Purple rozszerzyli swoje horyzonty zaraz potem jak Blackmore opuścił zespół. On sam nie chciał jechać do większości z tych państw.
Masz też liczne nagrania solo, więc zakładam, że te wszystkie twoje podróże, z Deep Purple i solo, to coś co osobiście bardzo lubisz...
Tak, podróże to zasadnicza część pracy aktywnego zawodowo muzyka. Gdy byłem chłopcem, z początku miałem występy w lokalnym klubie w każdy czwartkowy wieczór, potem, w lokalu przy tej samej ulicy, we wtorki wieczór, a wreszcie w soboty wieczór. Wkrótce potem graliśmy w miasteczku po trzy koncerty na tydzień. Wtedy poczułem, że nie może to długo trwać, ponieważ ludzi męczy słuchanie stale tego samego, obojętne jak ostro gra kapela, i nie zamierzają przychodzić słuchać ciągle tej samej muzyki tydzień w tydzień. Więc kupiliśmy furgonetkę i zaczęliśmy jeździć trochę dalej. Właśnie wtedy odkryłem, jak przyjemnie jest wracać do domu po dłuższej nieobecności. Jak to mówią, zaczynamy doceniać kogoś gdy jest nieobecny. A więc dość wcześnie zacząłem podróżować i tak jest do dziś.
Wiesz co, odwiedziłam stronę Deep Purple, Highway Star.
Może odwiedziłaś i moją?
Caramba! Ależ tak. I doprawdy jest fascynująca
Dobra, ponieważ spędziłem przy niej już dość czasu, przy Questions and Answers, itd, nie będziemy się długo rozwodzić nad tym, tylko wspomnę, że jest tam trochę niezłych tekstów...
Napisałeś też swoją autobiografię...
Tak, kocham pisać. To bardzo dobry sposób wyrażania samego siebie. Myślę że najważniejsze dla artysty jest umieć wyrazić swoją osobowość. Nieważne jak, ani na ile jesteś w tym dobry; umieć wyrazić siebie to warunek bycia artystą. Gdy dużo piszesz, wierszy czy piosenek, gdy kończysz pracę nad płytą, widzisz że to ważny rozdział w twoim życiu. Więc piszesz dalej, codziennie, o tym co dotyczy twoich spraw, takich czy innych. Obojętne, czy redagujesz gazetę, czy piszesz eseje, czy opowiadania, książki, sztuki czy cokolwiek innego. A kiedy przychodzi pora na następną płytę, jesteś w dobrej formie- masz melodię do pisania. Nie musisz zachodzić w głowę, na jaki temat, bo temat sam przychodzi każdego dnia- sprawy istniejące w twoim życiu to niewyczerpane źródło pomysłów.
Myślisz też na specyficzny, "pisarski" sposób, bo stale się tym zajmujesz, a nawet rozszerza się twój zasób słów.
Bezwzględnie. Również dzięki luksusowi posiadania własnej strony, gdzie ludzie mogą przysyłać swoje pytania. Wyobraź sobie, na początku istnienia tej strony prowadziliśmy książkę gości, ale w końcu miałem jej dosyć, bo odwiedzało nas wielu nazistów i Bóg wie jakich jeszcze chorych ludzi. W końcu nagromadziło się mnóstwo dyskusji na temat "kto jest twoim ulubionym tym, tamtym, owamtym" i pogubiłem się w tym wszystkim, więc zrezygnowaliśmy. Gdy wprowadzaliśmy "Questions and Answers", obiecałem, że nie będziemy unikać trudnych pytań. I tak, kiedy nadchodzą podchwytliwe pytania, musimy odpowiedzieć.
Owszem, teraz "Q and A" jest rewelacyjna.
I tak powinno być.
I poza tym, to się czyta jak powieść; ta strona nieźle oddaje twoją osobowość. Ale wielu ludzi, którzy piszą wiersze, nie jest dobrych w prozie... jasne że tak nie jest w twoim wypadku. Nie wiem czy to ma jakiś związek z twoim talentem pisarskim, ale czy nie powiedziałeś kiedyś, że twoja matka była nauczycielką?
Owszem matka była nauczycielką, uczyła dzieci w szkole. Ojciec był związkowcem, robotnikiem w fabryce. Dziadek śpiewał pierwszym głosem w operze, a potem został zawodowym bokserem. Wuj był pianistą jazzowym, a babka udzielała lekcji baletu- wyrastałem w bardzo twórczym środowisku.
A zatem była to bardzo tradycyjna rodzina, co? (śmiech)
No, może się tak zdawać, ale to było raczej spotkanie dwu tradycji. Ponieważ moja matka reprezentowała długoletni ród konserwatystów wiktoriańskich, a ojciec był radykalnym socjalistą i, jak już mówiłem, związkowcem, w domu było dużo tarć na tle politycznym i socjalnym, co spowodowało u mnie rozdarcie ideologiczne między orientacją "na lewo" i "na prawo". Popchnęło mnie to do dość buntowniczego życia.
Uuu, i z takimi twórczymi ludźmi w twojej rodzinie, nic dziwnego że też zacząłeś muzykować w tak młodym wieku.
Tak, zacząłem jako chłopięcy sopran w chórze, i rzuciłem szkołę mając 16 lat. Moje 17. urodziny były w sierpniu, a parę dni później zacząłem już próby ze swoim pierwszym zespołem.
Zaraz, czyżbyś nie był dobrym uczniem?
Ależ byłem... ale to był brutalny reżim, bo chodziłem do prywatnej szkoły. Kilka razy wylądowałem w szpitalu, pobity przez nauczycieli, a mieszkałem w budynku komunalnym, które to domy nazywacie tu "projects". Byłem jedynym dzieckiem na takim osiedlu, które poszło do prywatnej szkoły, więc codziennie wdawałem się w bójki po drodze do szkoły. Wszystko przez ten mundurek który musiałem nosić, z niebieski blezerem ozdobionym kilkoma paskami.
A więc domyślam się, że stałeś się nieco nerwowy (śmiech)
Nerwowy? (śmiech) Nauczyłem się bić, tak to powiedzmy. Siedem razy złamałem rękę, i wdawałem się w bójki również w szkole, gdzie byłem jedynym chłopcem z "projects". A więc tam też się biłem. To było niezwykłe, tak uczyć się dawać sobie radę. Również tam poznałem co to fanatyzm, tyrania, bandyckie praktyki itp. Przestaje się tam współczuć ludziom z poczuciem niedostatku lub całkowitego braku pewności siebie, bojących się osób innych niż oni. I to zaskakuje. Myślę że to była moja pierwsza lekcja życia, i nigdy nie byłem zawzięty. Kocham bardzo mamę i tatę, a nawet przez te wszystkie lata nabrałem nieco sympatii dla swoich kolegów szkolnych i dla ludzi z którymi mieszkałem w jednym domu. To nie usprawiedliwienie, ale istnieje jakieś samopowielanie naszych niedoskonałości- coś na kształt konfliktu krwi czy jak to nazwać- bo każdy żyje w centrum własnego świata i wierzy, że tylko jego sposób na życie jest słuszny. To leży w ludzkiej naturze, ponieważ lubimy żyć w bezpiecznej strefie. Ani to dobrze, ani źle...
Dobrze, mogę się z tym zgodzić, ale czy jednak czasem to cię nie złościło?
Wtedy- tak.
I czasem "młody gniewny" tworzy bardzo żywą muzykę.
No nie, kiedyś nie pisałem tylko kopiowałem. Byłem wielkim entuzjastą Elvisa, Little Richarda, Buddy'ego Holly, potem Sonny'ego Boy'a Williamsona, Howlinga Wolfa, Little'a Waltera, Nata Kinga Cole'a, Elli Fitzgerald, i całej rzeszy muzyków którzy dali mi pojęcie o rock'n'rollu.
I w tym czasie w Anglii były takie miejsca, w których korzystano z całego amerykańskiego materiału, miejsca, gdzie wpływy tej muzyki były większe niż w samej Ameryce.
Miałaś wszystko w Ameryce, ale tam działał też system, który nazywaliśmy "Radio Apartheid". Ludzie w Ameryce, także moi krewni, nigdy nic nie słyszeli o artystach bluesowych, których poznawałem, ponieważ oni nie grali w "radiu białych" ani w podobnych miejscach. Ale my nie dbaliśmy o to, jakiego koloru kto ma skórę. Nadchodził materiał- kupowaliśmy płyty i stwierdzaliśmy "Rany, to jest świetne!" Po czym my, biali chłopcy graliśmy tę muzykę. Ona nas łączyła. Nie zapominaj, że wtedy dopiero co skończyła się bardzo ciężka konfrontacja zwana "drugą wojną światową", która zniszczyła nasz kraj bombardowaniami. Gdy dorastałem, wszystko było racjonowane. Można było dostać tylko pewną ilość masła dla całej rodziny na tydzień. Wszystko, i bekon, i jajka, i chleb, było ściśle reglamentowane, także cukier i paliwo. Więc bardzo dobrze rozumieliśmy, o czym ci czarni faceci śpiewali. Także o nas- to było fantastyczne. I umieć coś wyrazić w tej pięknej i prostej formie, opartej na tylko 3 strunach i 12 barach- co każdy może zagrać-to było coś, w co można było włożyć całe serce... Więc zaczęliśmy od tego, a dopiero po 4-5 latach praktykowania jako jedynie wykonawcy, zaczęliśmy komponować własną muzykę.
Zaraz potem, jak pojawili się Beatlesi, tak?
Owszem, Beatlesi inspirowali wszystkich.
Bo to był pierwszy raz kiedy sławni artyści, którzy odnieśli sukces kasowy, byli znani także jako autorzy własnych piosenek.
W odniesieniu do tamtego poziomu- tak, bez wątpienia... w 1964 roku
Ale przecież koncertowałeś z innymi ludźmi zanim dołączyłeś do Deep Purple?
Owszem, z kilkoma zespołami, około 7 lat. Dołączyłem do Deep Purple w 1969 roku, siedem lat od swojego pierwszego występu.
Co prawda liczby nie mają większego znaczenia, ale czy wiesz sam, ile płyt wydałeś z Deep Purple, solo i z innymi zespołami?
Nie, nie wiem, ale mam dyskografię na swojej stronie. Właśnie tam zaglądałem i pomyślałem "Mój Boże, nie starczy dnia na policzenie tego wszystkiego!" Ale mam zamiar kiedyś to policzyć.
No tak, jesteś niesamowicie płodny. A jak się teraz czujesz, ciesząc się taką sławą?
Można na to spojrzeć z dwóch stron. Z jednej- nie palimy się zbytnio do uroczystych obchodów, nie interesuje nas to zanadto. Ale z drugiej- muzyka robi swoje: wspaniale się bawimy- mamy świetny okres. Zespół teraz się rozkręca, doskonale się wszyscy rozumiemy. A jak jest to duchowe porozumienie- jak w rodzinie- to wszystko idzie pomyślnie.
Mówiłeś, że publiczność to też część zespołu...
Oczywiście. Musi być. Wyobrażasz sobie występy bez publiczności? Czułbym się chyba jak na próbach. Nie wyobrażam sobie braku osób na widowni, braku jakiegokolwiek współodczuwania, zainteresowania, dzielenia uczuć- to nie mieści się w głowie.
Ale teraz, po 40 latach, czy nie jesteś zmęczony podróżami?
Owszem, czasem mnie o to pytają, na co odpowiadam: jaką pracę chciałbyś mieć? Powiedzmy, że odpowie: Golf, chcę być zawodowym graczem w golfa. Ja na to: Byłbyś zmęczony graniem wszędzie w tego wspaniałego golfa, jeżdżąc tydzień w tydzień z jednego pola na drugie? Jestem pewien jak diabli: nie byłby! Gdy mamy trasę, gramy koncerty w 6 miastach na tydzień, potem podróż całą noc autobusem; czasem dostajemy wolny wieczór. A jak jest wolny dzień, to cudownie. Właśnie wtedy wyciągam komputer i coś piszę, albo idę się przejść, czy popływać. Kiedy mamy przerwę w koncertach, spędzamy czas z rodziną, podczas gdy nasz sprzęt wędruje z kontynentu na kontynent. To chyba rozsądne...
A więc jak masz wolne, to spędzasz czas w Anglii nad morzem?
Tak... mieszkam nad morzem.
Czytałam też, że i stolarka jest twoim hobby.
Lubię obrabiać drewno, owszem.
,b>Cały czas się tym zajmujesz?
Tak. Nie muszę przestać robić coś co lubię, abym mógł robić coś innego. Codziennie piszę, codziennie spaceruję, a pływam prawie co dzień, w morzu czy w swoim basenie. Ale jak trzeba coś jeszcze zrobić, to to robię. Idę do warsztatu, projektuję i montuję. Obecnie buduję chatkę nad morzem. Potrzebuję gdzieś wypić piwo i obejrzeć z kolegami sport w telewizji!
Jesteś bardzo dobry w piłce nożnej, nieprawdaż? W "Q and A" stale cię o to pytają.
Tak, nie ograniczam się do muzyki. To znaczy, mam swoje prywatne życie, ale niewiele jest rzeczy, które próbuję zachować w tajemnicy, choć są tu pewne granice, których nie możesz naruszyć. Jest wiele spraw, o których można rozmawiać z innymi, i staram się to robić. Na przykład religia. Ale nie dyskutuję na ten temat, bo to zawsze prowadzi do kłótni. Ale można też rozprawiać w inny sposób na tematy duchowe. Sypialnia to drugi temat, który tylko kwituję: "jesteśmy szczęśliwym małżeństwem i jest nam wspaniale". A moje rozmowy na zbliżone do "tego" tematy ograniczam do stwierdzenia: "moje główne hobby to dowcipy o seksie, więc poopowiadajmy je sobie". To jest fajna rzecz, fajniejsza niż tematy tabu, i tak też do tego podchodzę. Tak więc rozmawiamy o wielu rzeczach, także o sporcie.
Zauważyłam, że w swoich wypowiedziach robisz aluzje o doskonaleniu duchowym, więc coś takiego musi istnieć w twoim życiu od dłuższego czasu.
Wierzę w to, że gatunek ludzki nie utrzyma się w obecnej formie egzystencji zbyt długo. Jedyny sposób przeżycia to przemiana, niekoniecznie z gąsienicy w motyla. Ale, jeśli użyć tu analogii, może przejdziemy z tego, czym jesteśmy teraz, w stan metafizyczny, przy pomocy tej ukrytej duchowości, którą wiemy że posiadamy, ale która jest ograbiona, skorumpowana lub omamiona przez tzw. wielkie religie, z tej lub innej przyczyny, niekoniecznie dla szlachetnych celów. Myślę, że ostatecznie zgrupujemy się w podobnie myślące, metafizyczne, duchowe grupy interesów. Wszyscy wiemy, że posiadamy taką duchowość, rozwiniętą lub stłumioną w różnym stopniu. Nie odczuwam trudności w rozmawianiu na ten temat, a to jest jedna z tych spraw odsuwanych na bok na rzecz przyjętych wyznań. I tak, od narodzenia Chrystusa poprzez hiszpańską inkwizycję, to ciągle problem. Nawet gdy próbujesz skrytykować religię, masz kłopoty. To wszystko szaleństwo, ale myślę że będzie się to kotłować aż do chwili kiedy to, co nazywamy ciałem, stanie się przeżytkiem... wcześniej czy później ten świat stanie się nanospekulacją.
Wiem że czas na ciebie, zaraz masz występ., ale podsumujmy: co zamierzasz na przyszłość?
Och, doprawdy, czeka nas dużo pasjonujących rzeczy w przyszłości- mnóstwo ekscytujących projektów. Muszę powiedzieć, że nowe nagranie Deep Purple jest porywające. Mamy nowego producenta i jestem absolutnie przekonany o tym, że każdy jest teraz na właściwym miejscu. Nie byłbym zbytnio lubianą osobą w zespole gdybym powiedział, że większość naszych płyt brzmi gówniano. Po prostu myślę, że jest na nich trochę dobrych kawałków, parę dobrych wykonań, ale w ciągu ostatnich 10 lat nigdy nie mówiłem, że nagraliśmy bardzo dobrze brzmiące płyty. Teraz mam taką nadzieję, więc na tym się skupiam i to jest mój cel na przyszły rok.
Bardzo dziękuję, Ian, naprawdę jestem ci wdzięczna.
Cała przyjemność po mojej stronie.

Rozmawiała: Shelley Harris (Tłumaczenie: Joanna Ostrowiecka)