Historia - różne informacje

Szyfr nie do złamania - Pacyfik, II wojna światowa

Herbert Smith miał 15 lat, gdy w grudniu 1941 r. Japończycy zaatakowali Pearl Harbour. Starszy brat John był już w wojsku i Herbert chciał do niego dołączyć. Jak wielu ochotników, przy zgłaszaniu się do armii skłamał mówiąc, że ma lat 17.
 
Kiedy oficerowie dowiedzieli się, że jest Navajo, natychmiast
skierowali go do Szkoły Łączności Piechoty Morskiej. Od maja 1942
r. prowadzono tam tajne nauczanie nowego szyfru, opartego na
języku Indian Navajo.

    "Wkuwaliśmy go non stop dzień i noc, wszystkiego trzeba się
było uczyć na pamięć" - wspomina 79-letni dziś Herbert, jeden z
około stu żyjących jeszcze Navajo Code Talkers, indiańskich
"mówiących szyfrantów", którzy w dużym stopniu przyczynili się do
zwycięstwa Ameryki na froncie na Pacyfiku.

    Razem z bratem służył w jednostce tylko kilka miesięcy. Na
jednym z okrętów zatopionych przez Japończyków koło Wysp Salomona
zginęło pięciu braci i od tej pory Departament Wojny zabronił
wspólnej służby rodzeństwa. Herberta i Johna rozdzielono.

   "Po przeszkoleniu przydzielano nas po dwóch do batalionów, po
czterech do dywizji i regimentów. Stacjonowaliśmy na wyspach -
Saipan, Iwo Jima, Marshalla - będących bazami wypadowymi dla
marines. Naszym zadaniem było przekazywanie przez telefon i radio
meldunków i rozkazów zakodowanych w naszym szyfrze. Japończycy
byli świetni w łamaniu szyfrów, ale naszego nie umieli rozgryźć " -
mówi z dumą Herbert Smith.

   Na pomysł wykorzystania języka Navajo do łączności w czasie II
wojny światowej wpadł oficer artylerii Philip Johnston, syn
prezbiteriańskiego duchownego-misjonarza, który nawracał Indian.
Wychowany w rezerwacie, Johnston był jednym z tylko  30 białych,
którzy na początku wojny znali język Navajo, wyjątkowo trudny,
skomplikowany i nie posiadający swojego alfabetu.

     Z pomocą pierwszych 29 Navajo Johnston opracował szyfr oparty
na ich języku. Przekazywane ustnie meldunki i rozkazy składały się
z oderwanych słów indiańskich, które rozszyfrowując tłumaczono na
angielski. Szyfrant używał następnie pierwszych liter angielskich
słów do tworzenia tekstu komunikatu.

   Nie wszystkie słowa składano litera po literze. Dla
zaszyfrowania około 450 terminów wojskowych nie istniejących w
języku Navajo, używano indiańskich nazw zwierząt. Samolot-
myśliwiec nazwano "kolibrem" (da-he-ti-hi) lub "jastrzębiem",
samolot rozpoznawczy - wolniejszy -- był "sową", czołg -
"żółwiem", okręt-amfibia - "żabą", a łódź podwodna -"żelazną rybą".

    Na specjalnych testach Johnston udowodnił dowódcom, że
używając swego mówionego szyfru Navajo potrafią w ciągu 20 sekund
zakodować, przesłać i rozkodować krótki komunikat wojskowy,
którego przetworzenie i wysłanie zabierało ówczesnym maszynom
szyfrującym pół godziny.

    Szyfr wykazał swoją skuteczność na polu walki. Jak powiedział
jeden z dowódców, major Howard Connor, "bez szyfrantów Navajo,
amerykańscy marines nigdy by nie zdobyli wyspy Iwo Jima".

    Tajemnice kodu znali tylko nieliczni wybrani oficerowie. "Był
rozkaz zabraniający użycia kiedykolwiek słowa "Navajo" - mówi
Herbert Smith. W czasie jego służby w jednostce stale towarzyszyli
mu dwaj żołnierze. Ich zadaniem było ochraniać "code talkers", ale
i zapobiegać, aby nie dostali się do niewoli - w razie potrzeby
mogli ich nawet zastrzelić.

    Zasługi indiańskich szyfrantów i istnienie ich kodu trzymano w
sekrecie długo po wojnie - ujawniono go dopiero w 1968 roku.
Bohaterów Navajo oficjalnie uhonorowano po raz pierwszy w 22 lat
później na ceremonii w Pentagonie. Pięciu z nich otrzymało w 2001
r. Złoty Medal Kongresu z rąk prezydenta Busha.

   Herbert Smith po wojnie chciał zostać lekarzem, ale nie udało
mu się dostać na studia medyczne. Przedłużył służbę w armii,
później pracował jako nauczyciel. Na emeryturze czas spędza w
Towarzystwie Białego Bizona, gdzie na spotkaniach członkowie
opowiadają sobie historie swego życia.

   "Przy pożegnaniu dostajemy dwa orle pióra: jedno dla ciebie,
drugie dla najlepszego przyjaciela" - mówi Herbert.

    Pod koniec kwietnia przyjechał do Albuquerque na Great
Gathering of Nations - zjazd plemion na doroczny festiwal kultury
indiańskiej. Wraz z innymi weteranami-szyfrantami Navajo
podpisywał książki o swoich wojennych doświadczeniach.

   Tomasz Zalewski (PAP)

>>>powrót


 
Polityka Prywatności