Morze ubożeje

ryby_morskie_140.jpgPozornie niewyczerpane zasoby mórz kurczą się, a ich biologiczna różnorodność maleje. Powinno temu zapobiec wprowadzenie odpowiednich regulacji oraz obszarów chronionych - mówili uczestnicy poświęconej zachowaniu bioróżnorodności mórz konferencji "Countdown 2010" w Berlinie.

"Jesteśmy bliscy załamania. Łowimy coraz mniejsze i mniejsze ryby" - skarżył się przedstawiciel greckich rybaków z Morza Egejskiego, cytowany przez przedstawicieli Greenpeace. Intensywnie łowiący rybacy wybierają najbardziej dorodne sztuki. Przy rozsądnej wielkości połowów takie ubytki są w naturalny sposób uzupełniane - przy przełowieniu pozostają głównie ryby małe, a genetyczne zróżnicowanie spada. Natomiast na obszarach, gdzie wprowadzono zakaz połowów, ryby mają szanse dłużej żyć i osiągają duże rozmiary.

Duże, płodne osobniki, mogą utrzymać populację na odpowiednim poziomie - dwa razy większe rozmiary podnoszą płodność 8-krotnie, a w przypadku ryb 4 razy większych - aż 64 razy. Wyniszczenie poszczególnych gatunków może prowadzić do załamania całego ekosystemu. Dlatego eksperci, nie tylko związani z Greenpeace, zalecają objęcie ochroną przynajmniej 10 procent obszaru mórz, a docelowo - nawet 30. W okolicach jednej z Wysp Kanaryjskich, El Hierro, już 15 lat temu założono taki rezerwat. Połowy wzrosły i miejscowi rybacy chcą znacznego powiększenia chronionej strefy. Jednak nadal dla wielu firm morze jest po prostu miejscem, gdzie osiąga się zyski niemal nie inwestując.

Warto wiedzieć, że europejskie wody to nie tylko Atlantyk, Bałtyk, Morze Śródziemne czy Północne. Dawne potęgi kolonialne - jak Francja czy Anglia - mają swoje terytoria zamorskie (choćby niesławne Falklandy). Do Francji należy na przykład 7 procent raf koralowych świata. Państwa starają się - w miarę możliwości- dbać o zasoby naturalne na swoim terytorium - gorzej z wodami międzynarodowymi, gdzie łowi kto chce, używając wszelkich sposobów. "Wędki" z tysiącami haczyków do połowu dużych ryb, które osiągają nawet 100 kilometrów długości, zabijają także liczne morskie ptaki, delfiny czy żółwie. Szczególnie niszczące jest trałowanie.

Choć daje tylko 0,5 procent światowych zysków z połowów. Spowodowane przez nie straty są ogromne. Zostało już zniszczonych około 8 procent raf koralowych na oceanicznych grzbietach górskich. Po trałowaniu pełne życia dno morza zmienia się w pustynię. Nielegalne, niezgłaszane i nieuregulowane prawnie połowy są plagą na wodach międzynarodowych oraz wodach krajów rozwijających się, które nie są w stanie zapewnić odpowiedniej kontroli. Wartość nielegalnych połowów ocenia się na 4,9-9,5 miliarda dolarów rocznie.

Nieuregulowane połowy nie są sprzeczne z prawem, jednak ich wpływ też jest niszczący. Wreszcie połowy niezgłaszane pozbawiają instytucje zajmujące się gospodarką morską dostępu do ważnych danych, co utrudnia prowadzenie racjonalnej polityki połowów. Kurczenie się morskich zasobów nie jest tylko winą rybaków. To w dużej mierze kwestia zanieczyszczenia środowiska. Związki metali ciężkich, pestycydy czy szkodliwe chemikalia trafiają do oceanu zarówno ze ściekami przemysłowymi, z pól uprawnych czy gospodarstw domowych - i docierają w najdalsze zakątki. Część niebezpiecznych substancji - choćby odpady chemiczne i nuklearne - wrzucono do morza specjalnie, inne trafiły na morskie dno wraz z zatopionymi statkami. Groźne są także zwykłe śmieci.

Na każdy kilometr kwadratowy przypada ich kilkadziesiąt tysięcy sztuk. Doszło do tego, że w centralnej części Oceanu Spokojnego masa unoszącego się na wodzie plastiku sześciokrotnie przekroczyła masę planktonu. Porwane sieci, zagubione ładunki czy wręcz całe kontenery mogą pokrywać powierzchnie morza kilometrami tam, gdzie zaniosły je prądy morskie. Szczególnie niebezpieczne są torebki plastikowe - ryby, ptaki, żółwie i delfiny połykają je, biorąc za zdobycz. Ze statków przedostają się resztki olejów i zanieczyszczone wody balastowe, chętnie wylewane poza wodami terytorialnymi nie mówiąc już o katastrofach tankowców. Toksyczne farby, chroniące kadłuby przed obrastaniem, rozpuszczają się w wodzie.

Problemem jest hałas, wytwarzany przez śruby statków, ale i potężne sonary wojskowe czy badania geosejsmiczne. Dźwięki bywają tak głośne, że mogą zabić. Zmiany klimatu i zanik warstwy ozonowej szkodzą maleńkim glonom i zooplanktonowi - ocieplenie i nadmiar ultrafioletu mogą pozbawić pokarmu cały ekosystem. Jeśli nie zostanie powstrzymane globalne ocieplenie, morza i oceany zamienią się w kwaśną zupę - ostrzegali eksperci niemieckiej Federalnej Rady Konsultacyjnej ds. Zmiany Globalnej (WBGU).(PAP)

 
Polityka Prywatności