W amerykańskiej literaturze czarnego kryminału Był Chandler i Hammett, a my mamy Krajewskiego. Myślę, że przynajmniej w tej dziedzinie, dzięki Markowi Krajewskiemu Polska jest w czołówce.
W amerykańskiej literaturze czarnego kryminału Był Chandler i Hammett, a my mamy Krajewskiego. Myślę, że przynajmniej w tej dziedzinie, dzięki Markowi Krajewskiemu Polska jest w czołówce.
Krajewski postanowił przyrządzić ostry gulasz, do którego na wzór szkockiego stew powrzucał wszystko co było pod ręką. W przedwojennym Wrocławiu dokonany został mord rytualny, pojawia się w tle tajemnicza sekta i nieuchwytny mściciel. Przewijają się obrazy orgii z domów publicznych, sceny nazistowskich tortur i masakry z czasów krucjaty. Czytelnik spotka nazistów, arystokratycznego masona oraz wiele innych dziwnych postaci. W tym wszystkim usiłują się połapać dwaj niemieccy policjanci, którzy też bynajmniej nie stanowią wzoru cnót.
Mimo tak niezwyklej mieszanki, muszę przyznać, że przygotowana przez autora literacka „potrawa” smakuje bardzo dobrze i można sie nią z powodzeniem delektować. bardzo polecam tę pozycję.
Stefan Benke