"Sen zielonych powiek"

"Sen Zielonych Powiek" to debiutancka książka Edyty Szałek. Kto czytał felietony autorki zamieszczane w magazynie "Zwierciadło", doskonale wie, czego może się spodziewać. Kto nie czytał, może 2 października udać się do księgarni i w ową powieść zaopatrzyć. Zapewne wszyscy pamiętamy „Lot nad kukułczym gniazdem” i kontrowersje wokół tego, czym naprawdę jest choroba psychiczna i czy można ją traktować jako utratę kontaktu z rzeczywistością, czy też raczej niezwykłe uwrażliwienie.

Z zaciekawieniem sięgamy po kolejne próby przedstawienia tego, co rozgrywa się na granicy, pomiędzy normalnością i tym, czego za normalne nie uważamy. Edyta Szałek uchyla nam rąbka tajemnicy i daje możliwość zajrzenia do życia skażonego naznaczonego chorobą. Bohaterka powieści Sen Zielonych Powiek, z powodu tragicznych okoliczności zaczyna pełne bólu, samotne życie. Jest kobietą, która zaskakująco doskonale radzi sobie w życiu zawodowym, a na pozór – także prywatnym. Ma – zdawać by się mogło – pełną kontrolę nad wszystkim co jej dotyczy. Daje się pochłonąć współczesnemu światu – ze wszystkim, co się w tym stwierdzeniu zawiera. Prowadzi nas  przez swoje doświadczenia, spotkania, refleksje. Dzięki niej  odczuwamy głębiej i poddawani jesteśmy  skrajnym emocjom.

Ten rodzaj narracji to także krzyk naszego pokolenia, generacji X, Y czy jakkolwiek nie chcielibyśmy jej po raz kolejny nazwać. Czasu szybkiego, migającego życia, otarć o emocje, zachłyśnięcia. Szałek doskonale oddaje w warstwie konstrukcyjnej to, co tak trudno nazwać, opisać. To jednak nie wszystko. Sen  to także gra z czytelnikiem, spiętrzenie banałów zakropione niezwykle inteligentnie prowadzoną fabułą. Greta – bohaterka powieści żongluje popkulturową papką i schematycznym postrzeganiem kobiety. I faktycznie dzieje się tak, że pewne stereotypy – czy to biurowej suki, czy mrocznego klubu w wielkim mieście, czy romansu zadzierzgniętego wieczorem w knajpie – zostają mocno nakreślone, a następnie – przy pomocy swoistych konwersji i przede wszystkim – doskonałego języka – wywrócone i wyśmiane, pozostawiając jednak uczucie niedosytu i  rozedrgania. I to właśnie przede wszystkim ostry, celny, zaskakujący frazeologicznie język narratorki jest niewątpliwym atutem tej powieści.

Sposób pisania Edyty Szałek, który mieliśmy (uparcie nie będę pisać: miałyśmy, bo Sen to książka nie tylko dla kobiet) okazję poznać w felietonach Zwierciadła zaistniał także w jej pierwszej powieści. Nieczęsto zdarza się by felietonistki udźwignęły ciężar fabuły, Edycie się udało. Tym większe zadowolenie czytelnicze i zachłanność: prosimy o jeszcze!


Komentarze
Polityka Prywatności