Prezentujemy drugi fragment najnowszej książki z Uniwersum Metra 2033. „Dziedzictwo przodków” ukaże się w księgarniach w całej Polsce już 19 lutego. Jedną z lokalizacji, w której schroniła się ocalała ludzkość Obwodu Kaliningradzkiego są XIX-wieczne forty, które później adoptowali do swoich potrzeb okupujący miast podczas II-wojny światowej faszyści.
W 2033 kryjący się przed apokalipsą ludzie dość szybko doszli do wniosku, że w otworach okiennych należy umieścić kilka warstw szyb samochodowych, ściśle zalepiając krawędzie gliną. Takie szkło nie przepuszczało powietrza, ani zbyt wiele światła… Przeczytaj albo posłuchaj jak wyglądał Fort Piąty przystosowany do ochrony jego nowych mieszkańców.
FRAGMENT DRUGI
Kolosalny, usypany przez człowieka wał wznosił się miejscami na dwa piętra ponad wypełnioną wodą i dawno zarosłą trzcinami fosą twierdzy. Monumentalny kompleks z czerwonej cegły był obłożony ziemią i pokryty od góry gruntem, dawno już porosłym drzewami i krzewami. Praktycznie wszystkie pomieszczenia naziemne przeznaczono na cele gospodarcze. Kiedyś było tu coś w rodzaju muzeum. Okna, zatkane cegłami i gliną, gdzieniegdzie przepuszczały światło. Kryjący się przed apokalipsą ludzie dość szybko doszli do wniosku, że w otworach okiennych należy umieścić kilka warstw szyb samochodowych, ściśle zalepiając krawędzie gliną. Takie szkło nie przepuszczało powietrza, ani zbyt wiele światła. Ale chociaż trochę przenikało do oranżerii i ferm hodowlanych. Wielu ludzi zajmujących się zamurowywaniem otworów drzwiowych i okiennych, prowadzących z fortu na zewnątrz, w efekcie umarło na chorobę popromienną, ale praca została wykonana. Ogromne sekcje Piątego Fortu zostały odizolowane od świata zewnętrznego. Gdzieniegdzie okna przekształcono w filtry powietrza: z dwóch stron od grubego muru twierdzy oddzielała je złożona w kilka warstw siatka o drobnym splocie przyniesiona z jednej z hurtowni handlujących kiedyś materiałami budowlanymi. Dalej szedł porolon. Między jego warstwy wsypano specjalny węgiel z najbliższego magazynu wojskowego, jakich w okolicy była niezliczona liczba. Jakość takiego filtra pozostawiała oczywiście wiele do życzenia, ale lepsze to, niż nic. Z czasem częste w tym regionie silne wiatry zminimalizowały skutki skażenia radioaktywnego. Jednak później pojawiła się inna plaga: toksyczne deszcze i mgły, pędzone przez wiatr od strony morza. I chociaż zdarzały się rzadziej niż na wybrzeżu, tym niemniej powierzchnia ziemi wciąż była nieprzyjazna. I tak to trwało dosyć długo. Teraz, po upływie dwudziestu lat, otaczający świat był bardziej litościwy dla niedobitków ludzkości. Chociaż wciąż krył w sobie zagrożenia. Były to zarówno ostatnie ogniska radiacji, jak i skażenie chemiczne, oraz silne