Jeśli mowa o współczesnych podróżach w wykonaniu Polaków, Beata Pawlikowska jest wysoko na liście. Jej miłość do podróży przekazywana jest w kolejnych programach i książkach. Swoją ciekawość świata przekazuje z pasją swoim czytelnikom. I umie to robić.
Tym razem przekazuje nam pasję do języków. Konkretnie, do języka norweskiego. Stawia na metodę naturalną, czyli zapamiętywanie i stopniowe rozszerzanie słownictwa i całych zwrotów. Z przeróżnych dziedzin. Wierzy, że w ten sposób każdy człowiek będzie w stanie nauczyć się funkcjonowania całego języka i skutecznie posługiwać się nim w życiu codziennym.
Podchodząc z wielką sympatią do samej Beaty Pawlikowskiej (z wykształcenia sama jestem filologiem), mam pewne wątpliwości co do efektywności jej metody. Tym bardziej, że w założeniach przypomina ona metodę Callana, w Polsce dalej święcącą tryumfy, znacznie gorzej traktowaną w innych częściach świata. Ale cóż, podobno wiara czyni cuda, być może więc i ta metoda może się powieść. Jeśli tylko odpowiednio się zaangażować. Norweski należy do grupy raczej trudniejszych języków, to zaangażowanie będzie musiało więc być raczej większe. Polecam, chociaż sama traktuję raczej z rezerwą. Wolę bardziej tradycyjne metody nauki, tak samo jak wolę książki podróżnicze Beaty Pawlikowskiej.
Marta Czabała