Lubię kryminały, tym bardziej takie, gdzie dużo się dzieje. Tutaj dzieje się bardzo dużo. Nie mam absolutnie żadnego powodu, żeby zniechęcać do sięgnięcia po tę książkę. Chociaż rewelacji nie ma.
Po pierwsze, to książka o seryjnym mordercy. Nieznany sprawca grasuje w Nowym Jorku, torturując, okaleczając i zabijając swoje ofiary. Śledztwo prowadzi prywatny detektyw Frank Quinn, na co dzień trudniący się seryjnymi morderstwami. Wie, że musi się spieszyć, bo częstotliwość morderstw wzrasta. Trzeba znaleźć klucz według którego morderca wybiera ofiary. Quinn odrywa historie zgwałconych kobiet, które mylnie identyfikowały swojego oprawcę.
To książka z dwutorową narracją. Oprócz głównego śledztwa, poznajemy bowiem jeszcze inną historię, pewnej kobiety, która wiele lat wcześniej padła ofiarą gwałtu. Nie jestem zwolenniczką takiego wyboru, bo druga historia zdecydowanie spowalnia tą pierwszą, tym samym wpływając na wartkość książki. I chociażby dlatego muszę uznać tę powieść za dobrą, ale nie za bardzo dobrą. Byłam ciekawa tożsamości mordercy. Ale czy całego kontekstu historycznego? Raczej nie. Zostawiłabym tylko główne śledztwo.
O.K.