Dziedzictwo Manitou - Studentnews.pl recenzuje

wydawnictwo replika

Graham Masterton kocha Polskę, a Polska kocha Grahama Mastertona. W hołdzie dla tego brytyjskiego pisarza polscy autorzy napisali inspirowane jego twórczością opowiadania – trudno jednak zakochać się w tej książce.

Lubię książki Mastertona, niektóre nawet bardzo. Uważam jednak, że napisał też sporo książek byle jakich i światu niepotrzebnych. Trochę tak jest z opowiadaniami z tego tomu. Wiele antologii pisanych na zamówienie, pod konkretny temat, wypada nienajlepiej – pomysłodawca cyklu nigdy nie wie, czy idea zrealizuje się pięknie czy tylko tak sobie. Tym razem niestety mamy do czynienia z tą drugą opcją. Czytelnicy znajdą sobie w „Dziedzictwie Manitou” rzeczy zabawne, straszne i interesujące, ale niewiele naprawdę dobrych opowiadań. Niezłe jest opowiadanie samego Mastertona, choć jak już załapiemy myśl przewodnią, bolesny ciąg dalszy nie jest szczególnym zaskoczeniem. A czasem człowiek oprócz krwawej rzezi lubi też trochę zaskoczenia. Bardzo udana – moim zdaniem najlepsza – jest „Godzina wołu” Pawła Waśkiewicza, choć rzezi, ani seksu tak charakterystycznego dla Mastertona raczej tu nie uświadczysz (chociaż załapiemy się na odrobinę na erotycznych igraszek w gorącym źródle).

Nie zawsze też czytelne dla mnie były nawiązania do mastertonowskiej twórczości, co jednak łatwo byłoby wybaczyć, gdyby teksty były po prostu dobre.

Lasy rosną powoli, a książki drukuje się zbyt łatwo. Czasem człowiek chciałby, żeby Miskamakus nadszedł i potrząsnął tą nikczemną cywilizacją, która niszczy zasoby natury, i pożarł trochę nadmiernie płodnych autorów i zbyt optymistycznych wydawców.

Magdalena Mara


Komentarze
Polityka Prywatności