Gdyby każdy amerykański nastolatek brał sobie do serca filmy klasy Z, wtedy seksu nie byłoby aż do ślubu. Albo i dalej, kto wie. Rozwiązły nastolatek rzadko ma bowiem szansę na pozostanie przy życiu. Nierozgarnięty też nie wielkie. Czasami tylko giną bohaterowie, którzy poświęcają się w imię innych. Ci którzy giną w tym filmowym dziele atakowani są przez … dwugłowego rekina monstrualnej wielkości, który nie marzy o niczym innym niż o tym, żeby wszystko na jego drodze znalazło się w jego paszczy. Dwóch paszczach.
Te paszcze zjadają (niespodzianka!) amerykańskich nastolatków, którzy wraz z nauczycielem udają się na rejs naukowy po morzu. Znudzeni są wszyscy, większość chciałaby leżeć na plaży lub pływać w basenie. Kiedy psuje się statek, którym płyną, muszą udać się na przymusowy postój na skrawku lądu, który znajdują nieopodal. Ale to właśnie tam straszy wielki dwugłowy rekin, który wściekle zjada wszystko co staje na jego drodze. Sprawę ma tym bardziej ułatwioną, że maleńka wysepka właśnie zapada się pod wodę…
Ten film jest głupi i tandetny nawet jak na produkującą go wytwórnię Asylum, znaną przecież z wynalezienia nowej definicji na słowo tandeta. Miejscami aż trudno uwierzyć, że całość ma być na serio, bo tak złe wykonanie naprawdę trudno jest spotkać na co dzień. Plastikowi są aktorzy: cycate nastolatki (lub też udające nastolatki) i umięśnieni młodzieńcy, aktorsko tak sztuczni, że nie nadawaliby się nawet na udawanie manekinów na sklepowych wystawach. No dobrze, może najwyżej umierają efektownie, krzycząc ile sił w płucach, spektakularnie kończąc swój żywot w hektolitrach krwi. W poczuciu wszechobecnej plastikowości nie pomagają nawet ciut bardziej obyte z kamerą Carmen Elektra i znana z innych walk z rekinami oraz ze sławnego ojca Brooke Hogan. Plastikowe są efekty specjalne, historia rozdmuchana jest do wszelakich granic absurdu, a dialogi przypominają pracę semestralną gimnazjalisty, który za dużo ogląda telewizji. To już kolejna produkcja Asylum, przy której nie jestem w stanie zrozumieć, jak udaje im się pozyskać sponsorów na zrobienie filmów, jak znaleźć kogoś kto będzie chciał je puścić, jak odszukać widzów. Ale cóż, chyba nie powinnam komentować. W końcu ja też obejrzałam. Od początku do krwawego końca. Tylko głową kręciłam z niedowierzaniem.
A.N.