Zapowiada się nieźle. Bohater książki Blaylock’a układa sobie życie po rozwodzie. Przeprowadza się w nowe miejsce, szukając spokoju w kalifornijskiej głuszy. Do rzeczywistości i codzienności sprowadza go dopiero tajemnicze zniknięcie syna i żony. To właśnie ta sprawa stanie się początkiem do serii dziwnych wydarzeń, w których udział wezmą nie tylko istoty ludzkie, ale też te bardziej nierzeczywiste. Nie każdą siłę da się ogarnąć ludzkim rozumem…
Zaczyna się bardzo dobrze. Blaylock balansuje gdzieś pomiędzy kryminałem, sensacją a horrorem. Momentami naprawdę trudno jest nie czuć klimatu grozy. Autor nie jest jednak w stanie uniknąć dłużyzn, które dla takich książek mogą być po prostu zabójcze. Tutaj bywa trudno, czasami męcząco, co niestety źle nastraja do całej powieści. Ale radzę nie rezygnować przedwcześnie, bo pomimo dłużyzn, ta powieść ma coś do zaoferowania. Niemalże prawdziwi wydają się być bohaterowie, tak samo jak sam wątek obyczajowy, który miejscami bierze górę nad tym nadprzyrodzonym. I słusznie, bo jest ciekawszy. Paradoksalnie, szablonowość postaci jest najmocniejszą stroną całej tej powieści. Bohaterowie są prości, dobrzy lub źli, tacy z którymi można z powodzeniem się utożsamić, lubić ich lub bardzo nie lubić. To właśnie dzięki nim, cała historia zyskuje nutkę rzeczywistości. A kto z nas, wielbicieli dreszczyku nie lubi sugestii, że przerażające rzeczy mogłyby zdarzyć się w naszym codziennym życiu?