Kolejny literacki prezent od Pratchetta, zapraszający nas do wejścia do prawdziwego świata magii. Wszystko jest oryginalne i niepowtarzalne, a samego autora trudno jest nie lubić. Dajcie się porwać.
Tiffany jest w końcu gotowa aby rozpocząć naukę magii. Oczekuje solidnego przygotowania do fachu czarownicy, a przy tym dreszczu emocji związanego z wyjątkowością swojego przyszłego zawodu. Jej rzeczywistość jest jednak odległa od tego co sobie wymarzyła. Latanie nie wychodzi jej tak jakby chciała, zaklęcia nie chcą układać się w efektowne czary. Na dodatek coś złego kroczy tropem Tiffany, coś co wymagać będzie wszystkich jej umiejętności, aby mogła się uratować.
Pratchett ma wyjątkową zdolność do tworzenia wciągających, niezmiernie surrealistycznych światów, które same w sobie są niepowtarzalne i niczym nie przypominają innych książek fantasy. Jego świat to wielopoziomowe, wielokolorowe, barwne, magiczne przeżycie, które wciągnie każdego, kto da szans i otworzy książkę. Niepowtarzalni są także bohaterowie, którzy – lepiej lub gorzej – radzą sobie w tym nietypowym i wciągającym bez reszty świecie. Nie zabraknie magii ale i paru metafor i alegorii wobec codziennego, bardziej rzeczywistego życia. Czyta się to świetnie, niemalże fizycznie wpadając w historię, na 246 stron stając się jej częścią. Pratchett słowami tworzy historię i literacką magię. Na szczęście pisze dużo, więc co rusz można rozkoszować się jego talentem.