Kluczowe decyzje - Studentnews.pl recenzuje

Napisanie autobiografii wydawało się w tym przypadku nieuniknione. W końcu prezydencja George’a W. Busha przypadła na bardzo trudny okres, zarówno politycznie jak i ekonomicznie, a to już jest porządnym tematem do książki. Wspomnienia byłego już prezydenta prezentują jego wersję wydarzeń. Interesującą. Miejscami bardzo ciekawą. Ale wciąż bardzo jednostronną i miejscami zbyt patetyczną.

„Mam szczęście, że pochodzę z rodziny autorów bestsellerów” – tymi skromnymi słowami 43. prezydent Stanów Zjednoczonych zaczyna podziękowania swojej autobiografii. 561 stron tej książki czyta się z dość dużym zainteresowaniem, chociaż patos i amerykańska duma narodowa wprost wylewa się z każdej kartki. Ta książka jest jak sam prezydent Bush – troszkę chaotyczna, zróżnicowana, zapakowana w nutkę samouwielbienia. Czytałam z przyjemnością, nawet jeśli ta patetyczność lała się strumieniami.

Tę przyjemność zaburzała trochę zaburzona chronologia kolejnych wydarzeń, bo też George W. Bush postanowił podzielić swoje wspomnienia według najważniejszych – w jego mniemaniu – etapów swojego życia i prezydentury. Dlatego też wszystko opisane jest według wydarzeń, a nie momentów, w jakim miały one miejsce. Wśród tych wydarzeń znajdzie się droga do prezydentury, 11 września, Afganistan, Irak, pomoc USA dla Afryki czy też huragan Katrina. Każdy z tych epizodów opisywany jest w wnikliwie (czasami nadmiernie) z perspektywy prezydenta, który sam siebie stawia na pozycji swoistego zbawcy narodu, ba nawet świata. Z każdej strony wyziera właśnie George W. Bush, przekonany o swojej wyjątkowej roli, kreującego siebie na niemalże jedynego prawego tego świata. Bush spokojnie opisuje epizody ze swojego życia, tradycyjnie już nie przyznając się do jakichkolwiek błędów w swoim postępowaniu. Jeżeli już coś mu nie wyszło, wedle jego mniemania było to jedynie na skutek źle dobranego personelu, czy też ludzi którzy nie dopełnili swoich obowiązków. Autentycznego przyznania się do własnej winy naliczyłam sztuk … jeden. Ale cóż, przywilejem autobiografii jest to, że można wszędzie zaprezentować własny punkt widzenia, niekoniecznie starając się o obiektywne przedstawienie zdarzeń. W tej książce wszystkie wydarzenia są wyjątkowo stronnicze, jednostronne, a gdyby wszystko było tak jak przedstawia jej autor, wtedy bez Busha niechybnie byśmy zginęli. Ale cóż, należy wybaczyć. Tym bardziej, że można z tej autobiografii dowiedzieć się naprawdę kilka bardzo interesujących informacji, chociażby o amerykańskim systemie ubezpieczeniowym, wydarzeniach z 11 września czy też feralnej Katrinie. I chociażby dlatego przymykam oko na lekko grafomańskie zwroty („Wpatrując się w bezkres błękitnego oceanu, w zamyśleniu objąłem Laurę”), wszechobecne amerykańskie samouwielbienie autora i rozwleczone wątki. Przeczytałam z autentyczną przyjemnością. I z równą przyjemnością polecam.


Komentarze
Polityka Prywatności