Troszkę zagmatwany, ale warty przeczytania kryminał, wprowadzający czytelnika w nieznany na co dzień świat Londynu. Czyta się to przyjemnie, chociaż całość wymaga niemalże niepodzielnej uwagi. Jako całość, książka Oliviera Harrisa wypada jednak na spory plus. Zalety zdecydowanie przeważają nad okazjonalnymi wadami.
Nick Belsey, policjant z londyńskiej dochodzeniówki wiedzie niespecjalnie przykładne życie stróża prawa. Zgubna namiętność do alkoholu i hazardu wpędza go w coraz większe kłopoty. Na dodatek wszystkiego grozi mu wyrzucenie z domu i z pracy. Śledztwo w sprawie zaginięcia mieszkańca najbogatszej dzielnicy Londynu przypada ma być jego ostatnią sprawą. Tak właśnie rodzi się pomysł na zmycie z siebie wszelkich win i stworzenie nowego życia. Takiego bez problemów, bez kłopotów i z masą pieniędzy.
Lubię tę książkę, chociażby dlatego, że jej bohater jest wyjątkowo niejednoznaczną i wcale nie dobrą postacią. I wcale też dobry być nie chce, a jedynie ustawić się w życiu jak najmniejszym kosztem. Ta nieszablonowość Belsey’a jest najważniejszym atutem całej książki, który prowadzi do kolejnych wydarzeń i wątków. Niektórych bardziej, niektórych mniej klarownych, bo też fabuła obiera przeróżne tory. Trzeba to czytać uważnie, bo też łatwo zagubić się w tej wielowątkowości, ale jeśli już poświęcimy uwagę – całość można z powodzeniem uznać za udaną lekturę. Ten klimat Londynu, te miejsca, ludzie! Aż trudno uwierzyć, że to debiut literacki. Gdyby nie troszkę dziwaczny koniec, byłaby to doskonała książka. Ta jest dobra, a miejscami bardzo dobra. A to, w dzisiejszym zalewie pseudo literackich pół-produktów już naprawdę bardzo, bardzo dużo.