Dom w Italii - Studentnews.pl recenzuje

Peppi, miły starszy pan, zapalony rowerzysta, wraca po śmierci żony do rodzinnego miasteczka we Włoszech. A tam jego ujmujący charakter, pracowitość, jędrne pośladki i zgrabne łydki zapewniają mu miłość pewnej ognistej Włoszki. Dużo młodszej, córki jego kolegi z dzieciństwa.


Próbowałam sobie wyobrażać, że Peppi wygląda jak sześćdziesięciopięcioletni Paul Newman, z diabelskim błyskiem w oku; nie bardzo mi to wychodziło. Taki był poczciwy i staroświecki, że prędzej w jego roli obsadziłabym papieża Benedykta. I jakoś trudno mi było przełknąć jego romans z czterdziestojednolatką.

Wbrew pozorom książka nie ma za zadanie łamania społecznych tabu. To takie miłe, gładkie czytadło – tu krajobraz, tu jedzenie, tu wzgórze, tu oliwka. Proste przyjemności, proste zasady. Zjedz śniadanie, napraw drzwi, kup wazon, pokochaj kobietę. Jesteś zmęczony, odpocznij; byłeś smutny, teraz ruszaj dalej. Wszystko się ułoży. Pogoda już jest ładna.

Poczucia humoru w tym nie ma, to znaczy są pogodne żarciki, w ogóle nieśmieszne. Bohaterowie są do bólu sympatyczni i schematyczni, piękna Włoszka musi mieć piękny biust i nogi i złościć się pięknie przy każdej okazji. W tym świecie Ewa najwyraźniej nie zjadła jabłka. Wszystko, co złe, wydarzyło się zanim książka się zaczęła, teraz już tylko idziemy w stronę światła. Całość wygląda jak folder reklamowy, zachęcający do przeprowadzki do Włoch (czy raczej Italii – jak sądzę wydawca uznał, że brzydkie słowo Włochy nie pasuje do tego ideału). Ja bym się przeprowadziła bez przykrości (tak jak i bez przykrości przeczytałam książkę), choć raczej nie na całe życie – to świat bardzo przyjemny, ale równie fałszywy jak żona ze Stepford. Jeszcze musiałabym trzaskać z temperamentem garnkami i błyskać biustem.

Magdalena Rachwald


Komentarze
Polityka Prywatności