PREMIERA : KASABIAN "EMPIRE", 26-02-2007

Początek: Lato 2006 roku. W chwili, kiedy pisane są te słowa, muzycy formacji Kasabian cierpią z powodu różnicy czasu, ale publiczność zgotowała im niedawno przyjęcie godne prawdziwych bohaterów. - Nawet śpiewali do fragmentu klawiszy "Processed Beats" - zachwyca się Serge Pizzorno. - A kiedy zaczęliśmy grać nowe kawałki, to było… legendarne. Nigdy nie czułem takiej siły - dodaje Tom Meighan.

2.jpgCzy płyta może stać się legendą jeszcze przed premierą? Pewnie wydaje wam się, że wszystko wiecie o Kasabian. W końcu muzycy nie ukrywali inspiracji, z których czerpali nagrywając wiekopomny, debiutancki album. Był rok 1993, minęło kilka lat od kiedy 11-letni Meighan poznał swego rówieśnika Pizzorno, gdy sukces Oasis pokazał, że rockandrollowe marzenia są na wyciągnięcie ręki każdego, zwykłego dzieciaka. Debiutancka płyta Kasabian, nagrana na farmie, która dziś ma niemal mityczną reputację, przeszła najśmielsze oczekiwania krytyków.

Longplay "Kasabian" w samej tylko Wielkiej Brytani sprzedała się w liczbie 700 tysięcy egzemplarzy, a kapela królowała na ubiegłorocznych festiwalach Glastonbury, Reading/Leeds oraz T In The Park. Na ostatni koncert zeszłego roku, w Alexander Palace przyszło 8 tysięcy osób. Jeśli pierwszy longplay odkrywa wpływy zespołu, teraz Kasabian pokazują kim naprawdę są. W przypadku "Empire" wiadomo, że żaden inny zespół nie mógł nagrać tej płyty.

Kiedy pewien czas temu zapytano muzyków o otwierający album numer "Empire",  Meighan z miejsca odpowiedział:.-  Nigdy nie czułem takiej siły – wyjaśniał muzyk. - To jakby Marc Bolan palił crack z Dr Who.

Żadna inna kapela, poza Radiohead nie miałaby na tyle odwagi, żeby tak zmienić tempo - dodał Pizzorno. Chociaż grupa Radiohead zdobyła się na to dopiero na trzeciej płycie. Na kolejnym kawałku, "Shoot The Runner", elektroniczne pasaże Serge'a genialnie dopełniają muzykę Kasabian. Potok pomysłów zdaje się tu być nie do zahamowania. Mamy klaskanie, perkusję w stylu Iana Matthewsa i nagrań ze Studia 54 oraz analogowe, glamrockowe brzmienie.

"Last Trip" to jakby pocztówka z trwającej do świtu imprezy, kruchy, niepewny głos Meighana prowadzi aranżacje przywołujące prymitywne elektro spod znaku Suicide. Trzy pierwsze kawałki z "Empire" już teraz mogą się wpisać w rock and rollową historię.

- Podobały Ci się smyki - pyta z uśmiechem Meighan, gładząc dłonią świeżo nabyte futro. Mowa o numerze "Sunrise", który sprawia, że zdajesz sobie sprawę, że Kasabian maja... kontrolki ustawione w kierunku słońca. - Ciężko mówić o tej piosence, nie stając się aroganckim - wyjaśnia  Pizzorno. - Ale ten numer brzmi niemal... królewsko. Tak, dumnie. Smyki wynoszą ten kawałek na wyższy poziom. Ów efekt zapewniają marokańczycy grający folkowe raï.

Czy stąd juz tylko krok do albumów "Screamadelica" Primal Scream i "Dig Your Own Hole" The Chemical Brothers, płyt które stanowią ważny element muzycznego rozwoju Kasabian? Niekoniecznie. Nic nie może bowiem przygotować, na kierunek w którym nagle zaczyna podążać "Empire". To bardzo osobisty album. Swoiste wspomnienie dwóch bardzo intensywnych lat, spędzonych w trasie, gdzie jedynym stałym elementem była przyjaźń członków zespołu. To widokówka z nieistniejącego świata. Epicentrum tego świata stanowi "Aponea", dwunitowy drobiażdżek przepełniony piorunującymi beatami. -  "Aponea" jest jak utrata tchu w czasie snu - tłumaczy Pizzorno. - Nagle zaczynasz panikować. "By My Side" i "Stuntman" to pierwsze utwory, które pokazują, że nawet w najbardziej mrocznych momentach, pojawia się miłość, która wyciągnie cię z największych opresji. W połowie "Stuntman" słyszymy znajomą buntowniczość - wygładzona, jednostajna, i seksowna jak jasna cholera przeradza się we wciągający hałas, który trwa do końca numeru.

Jeśli chodzi o współpracowników, odpowiedzialnych za sukces albumu, słowa uznania należą się producentowi, Jimowi Abbissowi, który jak zapewnia Meighan, "genialnie panował nad pracą w studiu". Czy to jednak było konieczne? Każdy myśli pewnie, że w przypadku tandemu jaki  tworzą Meighan i Pizzorno, nieporozumienie przeradza się w prawdziwą wojnę. - Tak naprawdę tylko się sprzeczamy - wyjaśnia Meighan. - I to wyłącznie gdy jesteśmy wstawieni. Znacie piosenkę Hot Chocolate "It Started with a Kiss" ("Wszystko zaczęło się od pocałunku"), tymczasem w naszym przypadku zawsze kończy się na pocałunku a zaczyna od butelki. Jim potrafił jednak nad nami zapanować i kiedy było to konieczne oczyścić atmosferę. Nie było obawy, że nagle znajdziemy się w sytuacji, że  nie będziemy wiedzieć, co mamy robić dalej.

To wyjaśnia zapewne, dlaczego nagranie większości materiału na "Empire" zajęło zaledwie 5 tygodni. Pod koniec sesji Meighan czuł się spełniony. "British Legion" i "The Doberman" stanowią kwintesencję walecznego ducha wypełniającego krążek. Słychać tam dęciaki w stylu Ennio Morricone oraz dynamiczny, hiopnotyczny bas w wykonaniu Chrisa Edwardsa. Po przebojowych  "Processed Beats" czy "Shoot The Runner", nieco inny "British Legion" może stać się Waszym ulubionym kawałkiem. Tym razem na kanwie delikatnej, akustycznej gitary, Pizzorno śpiewa “She brings the light that catches me again” wywołując gęsią skórkę. Kiedy pojawia się rozproszony rytm i rozpoczyna się koda ze słowami "“we’re gonna make it through"”, z miejsca pojawia się wizja zachodu słońca na festiwalu i 300 tysięcy osób śpiewających te słowa w drodze do domu.


Komentarze
Polityka Prywatności