Dla polskich polarników na Spitsbergenie
święta rozpoczęły się już 12 grudnia, kiedy do stacji PAN w fiordzie Hornsund przyleciał helikopterem norweski gubernator Svaalbardu w towarzystwie miejscowego pastora. Przywiózł paczki, które nadeszły dla załogi stacji od rodzin w kraju. Złożył też życzenia świąteczne.
"Jest taki zwyczaj, że ekipa, która wraca jesienią do kraju
zostawia prezenty dla grupy zimującej. Wigilię obchodzimy zgodnie
z polską tradycją. Zimujący polarnicy pochodzą z różnych stron
Polski - dlatego stół wigilijny wzbogacają również o regionalne
potrawy. Niestety święta spędza się pod plastikową choinką. W
poprzednich latach czasem udawało się sprowadzić prawdziwe drzewko
z Norwegii" - powiedział PAP dr Piotr Głowacki z Zakładu Badań
Polarnych Instytutu Geofizyki, który dwukrotnie zimował na
Spitsbergenie.
W Tromso, najbardziej na północ wysuniętej parafii katolickiej
obejmującej północną Norwegię i Spitsbergen, proboszczem jest
polski ksiądz Marek Michalski, który często odwiedza polarników i
odprawia msze przy polskiej stacji.
"Polskie Wigilie na wyspie Króla Jerzego w Antarktyce są już
sławne w tamtejszym środowisku polarników. Zachowujemy pełną
tradycję - przepisowych 13 dań na stole, polskie kolędy, prezenty.
Polarnicy chodzą się modlić pod kapliczką przy naszej latarni
morskiej. Polska gościnność i polska kuchnia w stacji im.
Arctowskiego są już szeroko znane" - powiedział PAP dr Marek
Zdanowski, uczestnik 8 wypraw antarktycznych.
"Po sąsiedzku na wyspie mamy stacje brazylijską, chilijską i
urugwajską. Sa to kraje katolickie o silnej tradycji
bożonarodzeniowej. Ich polarnicy przylatują do nas helikopterami
ze świąteczną wizytą. Święta u Polaków najbardziej podobają się
amerykańskim polarnikom, dla których jest przygotowany gościnny
pokój" - dodał dr Zdanowski.
Według tradycji w Noc Wigilijną zwierzęta mówią ludzkim głosem.
"Niektórzy idą na pogawędkę z fokami i pingwinami. O czym
rozmawiają nie chcą zdradzić, ale twierdzą, że zwierzęta nas
lubią" - zaznaczył dr Zdanowski.
(PAP)